3 rzeczy o koniach, o których lepiej (nie) wiedzieć?

Wiesz, gdzie przyłożyć nos, by poczuć prawdziwy zapach konia? Kto słyszał o tym, że istnieją konie wielkości psa? Albo że jest całkiem spora szansa na to, że zajadając się kiełbaską, wciągasz koninę, niczym rodowity Włoch?

Konie kocham i rozumiem.  Najwięcej dowiedziałam się o nich z książki Mowa koni , rozmów z zaprzyjaźnionymi właścicielami stadnin oraz podczas przebywania z końmi i o różnych charakterkach w różnych sytuacjach (podczas jazd, odwiedzin na pastwisku, czyszczenia kopytek, organizowania im pryszniców w upalne dni, itd.). W ostatni weekend dowiedziałam się jednak na ich temat zupełnie nowych rzeczy. Między innymi tego, że idąc z kubkiem herbaty przez wybieg, trzeba liczyć się z tym, że podejdzie konik, wsadzi  pyska do herbaty i pochłepcze 🙂

 Niestety, 2 na 3 rzeczy, o których chcę napisać dalej, są jakby creepy…

Jak naprawdę pachnie koń?

Konie, które żyją na świeżym powietrzu pachną sianem, trawą i mlekiem. Stajnie koni, które żyją w zamknięciu niestety czuć z bardzo daleka niezbyt przyjemną w odbiorze gnojówą. A jak pachnie koń soute? Żeby się o tym przekonać, wystarczy powąchać wnętrze końskiego ucha. Tego zapachu nie da się opisać słowami.

Konie miniaturowe

Nigdy, przenigdy nie chciałabym zobaczyć takiego konia na własne oczy. Byłby to bowiem dla mnie widok tak przygnębiający, że aż strach. Uważam bowiem, że świat przyrody nie jest światem anime ani światem Disneya, a z jakiegoś powodu, są ludzie, którzy sądzą inaczej i… no właśnie. Wymyślono sobie z koni ciekawostkę wielkości pieska.

Tajemnicą nie jest fakt, że im starsza i nieudziwniona rasa – zwierzę jest bardziej odporne i silne. Im większa ingerencja człowieka w jego urodę – tym większe ryzyko, że takie wymyślone zwierzę nie będzie należało do najzdrowszych i najszczęśliwszych istot na tym świecie. Za to – według niektórych – całkiem miło jest mieć takie zwierzę, bo jest… „ładne”.

Kiełbaska z koninką

Zbadali i stwierdzili: w kiełbasach, które trafiają do polskich sklepów jest konina i to całkiem sporo. Niestety spora część tej koniny zawiera w sobie lekarstwa, których zasadniczo nie podaje się zwierzętom przeznaczonym na mięcho. Dlatego nie jest to zdrowe. Choć we Włoszech konina jest wciąż popularnym jadłem, a w Chinach psy – w polskim kręgu kulturowym jedzenie niektórych zwierząt (podczas gdy ludność nie umiera z głodu) jakoś się nie przyjęła. Mimo to… wcinamy koninę nieświadomie częściej niż mogłoby się wydawać.

Próbuje się jakoś to kontrolować, ale póki co bez sukcesów.  

Do przegadania:

  • Kto wąchał (np. wnętrze ucha)  swojego zwierzaka? Pamiętam wciąż zapach ucha mojego psa. Kociarze zapewne mogliby długo o zapachu futerka zaspanego kotka…
  • Zwierzęta-maskotki z laboratoriów: tak czy nie? Kupując dla dzieciaka królika wybralibyście klasycznego czy takiego z dużą główką i oczami jak z Disneya? Zgadnijcie, który czuje się lepiej w swojej skórze.
  • Chociażby ze znajomym rolnikiem można przegadać też kwestię dostarczania mięska na kiełbaskę. Jak w skupie sprawdza się rodzaj mięsiwa? Czy gospodarzowi, który prócz świnek i krówek ma również konie – opłaca się dorzucać do towaru kawałki koniny czy nie?