Nie każdy dzień jest pełen fajerwerków. Nie każdy wieczór kończy się dumą z odhaczonych zadań. Ale może właśnie wtedy, gdy „nic się nie dzieje” — dzieje się najwięcej?
Są takie dni, które bierze się za rogi i wyciska jak cytrynę. Do ostatniej kropli.
Wtedy człowiek zasypia zmęczony, ale dumny. Że wykorzystał swój potencjał: w pracy, jako rodzic, partner/ka, wielbiciel jazdy konnej, strechingu, rowerów.
A kiedy nie? Czy można spać spokojnie?

Byle jaki dzień, bo co?
Czasem dzień nie chce się dać wycisnąć. Nie da się go wypełnić zadaniami ani wrażeniami. Nie ma spektakularnych sukcesów, nie ma checklisty zapełnionej ptaszkami w locie.
Zostają tylko okruchy. Ale one też mają znaczenie.
Okruch to kawałek czegoś większego. Może nie cały bochenek — ale mają jego smak. Zapach. Miękkość. A może to słodka kruszonka, którą dzieci często lubią bardziej niż samo drożdżowe?
Czy wszystko musi być konkretne, żeby było ważne?
Czy wszystko musi być intensywne, żeby zostało w nas na dłużej?
Byle jakie dni też są po coś.
W czwartek nadepnęła mnie ukochana klacz. Na tyle niegroźnie, żeby mnie nie unieruchomić na miesiące. Na tyle solidnie, że zdruzgotany mały palec spuchł i nie mieścił się w żadnym bucie.
4 dni bez stajni, bez biegania z Dzieciakiem, bez strechingu, bez sprzątania i gotowania (żeby zdrowe, ładne jedzenie).
A mimo to miałyśmy naprawdę fajny weekend.
Może właśnie w tych pozornie „zmarnowanych” dniach jest więcej czułości niż w pełnym harmonogramie?
Może kiedy nie mamy siły ani możliwości, by się rozpędzić, zaczynamy naprawdę widzieć?
Pamiętać o tym, że światło wpada przez okno. A po zmroku sączy się ze starej lampki (jeny, ta żarówka ma już 8 lat, pali się non stop, jakby zapomniała, że czas się przepalić).
Że stara pralka jeszcze działa, choć ledwo zipie.
Że pies zasypia przy naszym łóżku (albo koń — gdzieś w swoim boksie czuwa i może o tobie myśli).
Że można chodzić o własnych siłach, nawet jeśli się trochę kuśtyka.
Powiem więcej — po takim „byle jakim weekendzie” w poniedziałek pracowało mi się na takim fajnym luzie. Umysł świeży jak majowa łąka.
Bez narzucania sobie tempa, zajebistości.
Możliwe, że właśnie w ten „byle jaki” weekend naprawdę odpoczęłam
A u Was — co dziś było „za małe”, żeby się liczyło, a jednak zostało w środku?
Jak puszek-okruszek — niby nic, a jednak miękki i cieplutki.
Najnowsze komentarze