Czy my się w ogóle znamy? Czyli o tym, że poznawanie bywa pełne niespodzianek

Znacie się od lat. Znasz jego, jej zwyczaje, reakcje, śmiech. Aż nagle: wybór, słowo, gest – i czujesz, że patrzysz na zupełnie nową osobę. Lub dopiero zaczynasz widzieć.  Albo inaczej: wiesz, jak ma imię, masz wśród znajomych na Fejsie, ale jak ją/go mijasz na ulicy, to nie wiesz do końca, czy to właśnie ona/on. Co to znaczy kogoś znać?

Zdarzyło ci się kiedyś poczuć, że patrzysz na kogoś znajomego – i nie poznajesz? Albo odwrotnie: że ktoś, kto był dotąd cieniem w tłumie, nagle odsłania się, staje bliski? Czy kiedyś – znaliśmy się lepiej, bo relacje były nienaskórkowe, nie on line? Czy właśnie nie, bo to teraz jesteśmy bardziej ekstrawertyczni, a w sieci chętnie pokazujemy i udostępniamy to co nas boli, bawi, przeraża i w ogóle śmielej wyrażamy siebie niż kiedyś?

Znamy się tyle… Znamy się tylko z…

To chyba naprawdę jest tak, że poznawanie to nie jest jednorazowy akt. To nie przysięga złożona raz na zawsze, nie status „znajomy” w social mediach, ani nawet wspólna historia z dzieciństwa. To raczej droga, która trwa — razem albo osobno. Rozciągnięta w czasie, pełna niespodzianek.

Znasz kogoś „od zawsze”. Widzisz go na zdjęciach z podstawówki, znasz jego ulubioną czekoladę i to, że w czerwcu zawsze jeździ nad jezioro. A potem… coś się zmienia. Wybór, słowo, gest — i czujesz, że patrzysz na nową osobę. Albo po prostu: na taką, której wcześniej nie widziałaś.

Albo znasz kogoś od czterech miesięcy, ale codziennie gadacie w pracy. Codzienność daje przestrzeń, by się oswajać. Aż tu nagle – coś się odkleja. Odpala się w nim (albo w tobie) coś zupełnie nieznanego. Gubisz grunt.

Co to znaczy kogoś znać?

Wiedzieć, jak ma na imię? Znać jego reakcje na rzeczywistość? Wiedzieć, co robi w niedzielę?
A może: zobaczyć, co robi w sytuacji, której nie da się przewidzieć?

Być może najbardziej poznajemy ludzi przez to, jak reagują na smutek. Na sukces. Na odpowiedzialność, na wolność, na błąd. Poznajemy ich w ciszy i w kryzysie. W momentach, gdy oni sami nie rozumieją siebie.

I siebie też wtedy poznajemy. Bo kto wie — może my też dla kogoś jesteśmy tą niespodziewaną zmianą?

Rozmawiałam o tym z kolegą, który czasem wali prosto z mostu. Zeszło na temat poznawania kobiet. Powiedział coś, co z jednej strony mnie rozbawiło, a z drugiej… trudno się nie zgodzić:

„Laska to ostatnia rzecz, którą można poznać. Nie dość, że mówi enigmatycznie i nigdy tak naprawdę nie wiadomo, o co jej chodzi, to jeszcze ewoluuje.”

Tadam. No tak. I to dotyczy nawet mnie – chociaż wydaje mi się, że jestem „kawa na ławę”, to też potrafię zaskoczyć. Nawet samą siebie.

Do tego dochodzi jeszcze to dowyobrażanie sobie tego, jaki ktoś jest. Wypełnianie pustych miejsc (tego, czego o nim nie wiemy) tym, co nam się wydaje „oczywiste”…

Tak czy inaczej, poznawanie nigdy się nie kończy. Nie jest do odfajkowania. Ktoś może cię znać dziesięć lat, ale nie wiedzieć, co w tobie naprawdę zostaje po dniu, który właśnie minął.

Tematy do rozmowy o znajomych
– Kto cię ostatnio zaskoczył?
– Kiedy ostatnio sama/sam byłaś/eś dla siebie jesteś zaskoczeniem?
– Znasz kogoś – czy tylko pamiętasz, jaki był kiedyś?
– Kiedyś znaliśmy się lepiej?
– Kiedyś nie mogliśmy wiedzieć o ludziach tyle, co dziś?