„Konie nie kochają, one tylko cię lubią, kiedy dajesz im jeść” – usłyszałam ostatnio. I zaczęłam zastanawiać się, czy chcę, żeby to była prawda. I czy to w ogóle jest prawda, bo może konie jednak potrafią kochać? Po czym poznać, że jesteś dla konia (lub klaczy) kimś wyjątkowym?
Konie potrafią okazywać przywiązanie. Wyniki badań, ale i rozmaite opowieści mówią też o tym, że potrafią tęsknić. Czy kiedy koń uzna cię za część swego stada — można już mówić o miłości? Czy tylko (lub aż) o końskiej wersji miłości?

(A co do AI to czytałam dziś w Zwierciadle, że naukowcy odkryli, że chatboty źle robią ludziom na stan emocjonalny, dlatego ostrożnie tam z chatbotami
Człowiek może nauczyć konia posłuszeństwa,
ale to koń uczy człowieka miłości, cierpliwości i pokory
Anonim
Miłość a wolność
Dawno, dawno temu wychowywano ludzi w przeświadczeniu, że w sumie to najlepiej jest u nich na wsi. I lepiej nie wyściubiać nosa poza sioło (no, chyba że na nauki, na księdza albo na włóczęgę-poniewierkę). Dziś coraz częściej można spotkać się, że miłość nie kończy się na tym, że siedzisz z kimś non stop w jakiejś przestrzeni a najlepiej w ciasnocie. Wręcz przeciwnie — dziś mówi się coraz więcej o tym, że miłość nie ma nic wspólnego z uzależnieniem. Ani ciebie od kogoś. Ani kogoś od ciebie. Bo wtedy jest toxic, brak powietrza, brak szacunku, brak wyboru. I w ogóle brak miłości.
Konie się nie uzależniają. One doskonale sobie bez nas radzą, nawet gdy nas kochają. Nie musimy sprawdzać kompulsywnie wiadomości od siebie nawzajem. I nie wchodzi tu w grę żadna manipulacja, by kogoś pozbawić wolności, przestrzeni, tego, co kocha. Nawet jeśli to nam nie do końca odpowiada spanie w boksie, jedzenie marchewek i ogólnie to, co konie uważają za ok. Różnimy się i — kiedy to szanujemy w swej relacji — to czy nie jest już bardzo dużo miłości?
Zwierzę nigdy nie będzie więźniem ocen, kłamstw, zdrad.
Koń nie ocenia, nie oszukuje, nie zdradza.
Jeśli cię kocha, to naprawdę.
Anonim
Jak konie okazują przywiązanie?
Koń nie mówi, ale jeśli nauczysz się go słuchać,
powie ci o miłości więcej niż tysiąc słów.
Anonim
Podchodzą. Nawet kiedy widzą cię już z daleka. Znam jedną klacz, która tak robi.
Trącają delikatnie nosem, szukając kontaktu fizycznego. I nie chodzi tylko o szperanie po kieszeniach. Z pewną klaczą mamą pewną tajemnicę – lubi drapanie u nasady jednego ucha. U drugiego nie. I kiedy zacznę ją drapać u podstawy tego lubianego ucha – amenówa. Pochyla się, tuli, wygina, byle bliżej. A z szacunkiem do przestrzeni i kruchości człeka.
Lubić być blisko to chyba musi znaczyć, że czujesz się przy kimś bezpiecznie. Dobrze. Komfortowo. Że chcesz jeszcze. Czy tak dzieje się w przypadku randomowych spotkań randomowego zwierzęcia z randomowym człowiekiem?
Najnowsze komentarze