Zgodnie z wróżbą, od początku marca miało być biało od śniegu. Nie było. Wiem, że w marcu raz spadł śnieg w woj. dolnośląskim, ale żeby jakoś bardzo to nie. Pozostałe przepowiednie: sprawdziły się tak, że aż strach 
Trzeciego stycznia wyłapywałam różne zdarzenia, żeby sprawdzić, czy będą miały przełożenie na trzeci miesiąc roku. Niezwykłe, co oznaczał ten sklejony konik z biegunami…

Sporo spraw
Sprawdziło się to, że do zrobienia sporo rzeczy i to na wielu polach. A bo: dom, praca, stajnia. A w każdym z tych miejsc — różności, wiadomo. Choćby przy takim koniu — trzeba od kopytek, po uszy. I prócz jazd zaczęłam uczyć się pracy z ziemi, co trudne, lecz cudowne.
Co do zapachów. No, nie dokupywałam perfum ani strojów. Ale. Dziś w ogrodniczym, gdzie wpadłyśmy po ziemię, nabrałyśmy „łasionek”. Wonnych roślin. Pachnącego groszku, maciejki, mieszanki pod tytułem Tarcza na ślimaki. Co ciekawe, pani za ladą powiedziała, że bardzo panie… niezapominajka. No ciekawe. Kupiłyśmy dla błękitu i złotego oczka. Znam niezapominajki, nie kojarzą się z zapachem, ale może to jakaś wonna odmiana?
3 stycznia gotowałam bardzo zdrowy i kolorowy obiad — w marcu siłą rzeczy staraliśmy się jeść zdrowo, żeby (dietą też) oddalić widmo przesilenia wiosennego. Kolorowo i rozmaicie też bywało, więc się sprawdziło.
Sonata została z nami
Na początku marca, ukochana klacz została wystawiona na sprzedaż. Miała opuścić stajnię, co nikomu się nie podobało, ale tak wyszło. Ostatecznie jednak okazało się, że zostanie. I została.
A 3 stycznia doklejaliśmy biegun do drewnianego konika. Przypadek? Nie sądzę. Oj, no wiem, wiem, że przypadek, ale… no coś w tym jest. Bo klej trzyma do dziś. I Sonatka cały czas jest. I będzie.
Najnowsze komentarze