Co ma hamak do kobiety w największym niebezpieczeństwie? (Klasyka zamiast poradnika)

O zaletach bujania w hamaku można długo. Bo błogość niczym w matczynym łonie, znaczy bezpieczeństwo i spokój. A nie dość, że dla emocji, to i dla kręgosłupa (choć podobno nie, jeśli nie leżymy nieco na skos). Jeśli do tego bujasz się w hamaku na świeżym powietrzu i chłoniesz te wszystkie ciepło-chłodne, letnie: temperatury, dźwięki i kolory… Można zapomnieć o pośpiechu, niewygodzie, bólu (głowy, serca, pleców) i w ogóle…

Pisarze (zwłaszcza Joseph Conrad, Rodygard Kipling) już dawno wiedzieli, że hamak to ważna i zajefajna sprawa. Sprawdźcie w Księdze Dżungli, Kapitanach zuchach, Jądrze ciemności, Nostromo, Lordzie Jimie, Zwycięstwie). Z tym że tam w hamakach układają się przede wszystkim chłopaki, a miało być o dziewczynach…

Winslow Homer: Dziewczyna w hamaku (1897)

Słodkie bujanie

Oto fragment z Sezonowej miłości (1905). Gdzie bujanie w hamaku porównane jest do chwil najpiękniejszych z pięknych dla kobiety.

„Chwilami zdaje się jej, że wyciąga się w hamaku, w rozkosznym, świetlanym promieniu. Dokoła niej woń odurzająca kwiatów leśnych i dobrze jej, ciepło, miło. Ktoś cicho szepce wyrazy ledwo dosłyszalne, jakaś ręka odpędza rój natrętnych, smutnych myśli i kołysze ją do snu!…”

To o Tuśce z powieści Gabrieli Zapolskiej Sezonowa miłość. Tuśce, której akurat jest tak dobrze, jak… w hamaku. Tuśce, z całej tej błogości nieświadomej, że „wchodzi w tę fazę najniebezpieczniejszą dla kobiety. Zaczyna się czuć szczęśliwą nie tylko przez to, że ma w kim uwielbiać siebie samą, ale i przez to delikatne, miłe pożycie codzienne, które otula ją, ściele się jej pod nogi, nie pozwala jej ani na chwilę czuć się samą i bez oddanej jej w zupełności drugiej istoty.”

Porzycki ma talent do bujania Tuśki. Ba, nawet znosi gałązki smreków (do wazonika). Dba, żeby nie zabrakło obrusa, ani ciastek, ani sardynek, ani kanapek, ani cukierków, ani wina. No bombowo. I aż żal pomyśleć, że przyjdzie dzień, gdy dni słotne się skończą i Porzycki pójdzie w góry czy też do diabła… A co się z tym wiąże, Tuśka gruchnie z hamaka jak długa. I nikt nie będzie jej bujał ani szeptał.

Jak spadać to tylko na miękką trawę

A kojarzycie to?

Wnet dla pani Borówczyny
Niosą hamak z pajęczyny
I związawszy u lebiody
Nuż kołysać się w zawody!
Jak zabawa, to zabawa!
Choć kto spadnie, miękka trawa.

To kawałek z Na jagody Marii Konopnickiej. Dowodzący, że doświadczona kobieta, która umie się świetnie bawić, wcale nie musi się potłuc? Może.

Chciałabym napisać, że pani Maria weszła w polemikę z panią Gabrielą… że upadek z hamaka to nic strasznego. Ale niestety, to niemożliwe. Ponieważ Na jagody ukazały się dwa lata przed Sezonową miłością.

Tak czy inaczej, obie autorki zgadzają się co do jednego: bujanie w hamaku to dla kobiety beztroska totalna. Bez względu na wiek i zawód.

Od siebie mogę dodać jedynie, że też bez względu na to, czy hamak jest z pajęczyny, sznurka czy z zielonego, szeleszczącego nylonujakiegośtam.

Z okazji zbliżającego się lata, życzę wielu słodkich chwil spędzonych w hamaku. Dziewczynom i chłopakom. I by koniec bujania oznaczał jedynie miękkie lądowania i śmiech, a nie roztrzaskanie o skały rzeczywistości i łzy…

PS. Nawiasem mówiąc — zarówno Na jagody jak i Sezonowa miłość to super literatury na wakacje.

Winslow Homer: Światło słońca i cień/Dziewczyna czytająca w hamaku.