Jak chłop z robotem gadał

Wieczór. Gnieciemy z Małą ciasto, dzwoni telefon Karola. Mąż odbiera, słucha, po chwili wybiega jakiś podekscytowany na taras (nie palimy w domu). Wraca i ogłasza: „Słuchajcie! Gadałem z robotem!”.
– Przyszedł do nas na taras? – zaciekawiła się Mała.
– Nie, przez telefon gadałem!
Odrywamy się od ciasta i słuchamy… jak chłop z robotem gadał.

– Dzień dobry… – rozmowa zaczęła się typowo. Ktoś po drugiej stronie przedstawił się i nie dawał dojść do głosu. Wygłosił kwestię wzorowo – jak przystało na specjalistę od tele-sprzedaży. Chodziło o baterie słoneczne na dachu. Telemarketer, tradycyjnie zakończył swoją przydługą kwestię pytaniem: czy jest pan zainteresowany?

– Nie, już o tym myślałem, próbowałem panu wyjaśnić, że nasz dach się do tego nie nadaje – odpowiedział mąż trochę zaskoczony, że rozmówca totalnie lekceważył jego próby grzecznego zakończenia rozmowy.

– Mhm. – chwila ciszy w słuchawce. –  A słyszał pan o bateriach naziemnych?

– Przepraszam, ale mam wrażenie, że rozmawiam z robotem… – ton, rytm i styl wypowiedzi telemarketera (nawet jak na wypowiedzi telemarketerów) przestały budzić jakiekolwiek wątpliwości.

– Mhm. – znów cisza (automat przetwarzał „usłyszane” słowa) – W takim razie przepraszam i życzę miłego wieczoru.

Tadam! Robot jak żywy!

Sprawdziliśmy nadawcę. Google oznaczyło połączenie jako spam.

Co to właściwie znaczy? Hm, oczywiście to, że cały pomysł należy jeszcze technicznie udoskonalić. A potem – koniec z zatrudnianiem ludzi sprzedających przez telefon baterie słoneczne, ubezpieczenia, kredyty, okna drewniane, pomoce dydaktyczne. Nie mówiąc o tych, przeprowadzających ankiety (te dotyczące poparcia dla partii politycznych też). Bo całą robotę, zrobią za nich… roboty.

I nikt nie będzie się temu dziwił, tak jak dziś nikogo nie dziwi, że do ubicia piany używa się miksera.

Nadawca: Stanisława, temat: Chcę cię dzisiaj zobaczyć

Z tym, że roboty wysyłają mejle pogodziłam się już dawno. To jest w porządku, np. kiedy system biblioteczny przypomina, że trzeba oddać książki.

Spam – też rozumiem (bo podobno ludzie czytają spamy) ale pod warunkiem, że nadawcą jest firma/organizacja a nie jakaś zmyślona postać. Np. Wieslawa, która chce dziś uprawiać seks , nie używa polskich znaków ale wysyła nagie zdjęcie.  Albo Paweł (Piotrek, Tomek) z ESSK, który wręcz grozi mi, że jeśli TERAZ nie przystąpię do kursu, to gorzko pożałuję. Co będzie, jeśli zaczną dzwonić? Zwłaszcza ta Wieslawa?

O, roboty, które telefonują mogą zrewolucjonizować rynek marketingowy. Zwłaszcza, że telefony już potrafią podsłuchiwać. Nie, nie jestem zwolenniczką teorii spiskowych, ale wystarczy, że czysto teoretycznie pogadamy z mężem o ciężarkach – już dostajemy reklamę hantli. O seksie też gadamy, nawet ostatnio jak byli znajomi gadaliśmy o związkach, rozwodach i zdradach.

Mocno sztuczna inteligencja

Kiedyś wierzyłam w „ciasteczka”, dziś nie. Więc nie uświadamiajcie nikogo, że jeśli wyświetlają mu się gołe baby, to tylko dlatego, że wcześniej ich szukał w sieci. To stwierdzenie dawno nie stanowi ani prawdziwego, ani rewolucyjnego odkrycia. Lwia część reklam trafia do mnie bez składu i ładu ani związku z tym, w co klikam. I guzik mnie obchodzi, że jakaś Dagmara Rindflejsz wytopiła 19 kg tłuszczu i to piła (dosłownie tak stało w temacie: „wytopiłam 19 kg tłuszczu: piłam to codziennie”).

Dagmara, jak wytopię 19 kg tłuszczu, to będę ważyć 36 kg, w moim wieku to nie będzie dobrze wyglądać. W ogóle to nie szukam sposobów na schudnięcie (mąż tym bardziej, blisko czteroletnia córka – też mam nadzieję, że nie). Szukam dobrych, naturalnych mgiełek, kremów, serum – i nic, nic nie przysyłacie! Propozycji ażurowych swetrów – też nie, sama muszę się męczyć. A jeśli chodzi o prezenty dla dziecka – roboty proponują mi głównie to, co już kupiłam.

Roboty są naiwne – myślą, że jak mi wyślą reklamę, to ja wszystko łyknę. Nawet własny wytopiony tłuszcz. Albo zacznę budować dom. Albo wezmę kredyt. Albo sama nie wiem co jeszcze. To się nazywa chyba „stwarzanie potrzeb” – nie chcą mi nic wciskać, oni chcą, żebym ja sama zapragnęła tego, co oni mogą mi sprzedać.

Słowem, jeszcze robotom po prostu robota się pieprzy. Ale walczą, ewidentnie walczą o lepsze jutro. Dla siebie na pewno, a dla nas? Dzwonił już do Was jakiś robot? Czy reklamy i oferty, które kierują do Was roboty odpowiadają Waszym aktualnym potrzebom?