Mispunch, czyli pewnego lasu w lutym (i z cyklu: nowe słowo)

W ostatnią niedzielę po raz pierwszy usłyszałam słowo mispunch. I aż dziw, że dotąd to angielskie miano na dobre nie zadomowiło się w polszczyźnie, co najmniej z taką mocą jak chip czy start. A co to jest mispunch dowiedziałam się przy okazji biegu na orientację. Gdy okazało się, że zrobiliśmy złe dziury…

Kiedyś podczas biegów na orientację, w punktach kontrolnych trzeba było robić dziurki specjalnym dziurkaczem. Dziś przytyka się zaczipowany paluch do skanerka. Heh, nen czip wyglądał trochę jak podługowaty przyrząd do saturacji. W każdym razie punch to dziurkacz…

Każdy z naszej trójki zaliczył mispancz, wsadzając zaczipowany paluch nie w tym punkcie kontrolnym,  gdzie trzeba.

Czy mispancz to coś złego?

Ale od początku. Na pierwszy bieg na orientację naszego trio obraliśmy trasę dla początkujących. To znaczy, że w 2 godziny mieliśmy zameldować się w 5 leśnych punktach, oznaczonych na mapie. Sęk w tym, że punktów było więcej…

Kiedy po 2 godzinach i 5 kilometrach manewrów w lesie stanęliśmy przy stoliku dla uczestników, którzy zaliczyli bieg, pan nie miał dobrych wieści. „Mispancz” — powiedział sprawdzając punkty, które zaliczył Karol. My wsadzałyśmy paluchy po nim. Summa summarum  pomyliliśmy się wszyscy. W 1 z 5 miejsc, w których mieliśmy się pojawić i wymierzyć  zaczipowanym paluchem prawidłowy cios w punkt kontrolny

 Konkretnie chodziło o miejsce nr 3.

To nas zdyskwalifikowało. Zgodnie z zasadami — nie spisaliśmy się na medal. I nie spisalibyśmy się nawet gdybyśmy wszystkie 5 miejsc z mapy oblecieli galopem. Tylko że gdybyśmy nie pomylili się przy tym 3 punkcie w terenie, to… nie zobaczyliśmy łosia.

Gdy to się okazało, od razu doszłam do wniosku, że w powodu mispancza zupełnie nie ma się co martwić. Ponieważ właśnie ten błąd doprowadził do przecięcia się naszych dróg z drogą łosią.

Zobaczyliśmy go z odległości 3-4 metrów. Szedł prosto na nas. Dużo mniejszy niż te z poligonu w listopadzie. Może młody albo dziewczyna.

— Boję się — pomyślałam i powiedziałam jednocześnie. I jedyne co potem przyszło mi do głowy, że jeśli się zbliży, to będę zachowywać się w stosunku do niego, jak do konia. I że to może podziała. Innego pomysłu nie miałam. Już miałam sięgać po kanapkę do plecaka, kiedy…

Skręcił/a. Jasne, że skręcił/a. Ominął/ominęła nas bezpiecznie szerokim łukiem, kochany/kochana.

W związku z tym mispunch wcale nie kojarzy mi się źle, o nie.

PS. Las w lutym

Lubię las w lutym.

Kwitnie już leszczyna (11 lutego 2024 widziałam dwie leszczyny, które zakwitły).

Ptaki już flirtują, słowo daję.

Zielono od gałązek jagodowych krzaczków. I od mchu.

A zające — które widzieliśmy w liczbie 2 — chyba właśnie były na etapie przeobrażania się z białych w szaraki. Ponieważ te, które nam się ukazały, widniały na biało-beżowo-piaskowo. Aż  raz myśleliśmy, że to mała sarenka szorująca nisko brzuchem po mchu… Rzecz jasna w podskokach.

Podsumowując, można by dobrą chwilę porozkminiać tematy takie jak:

  • Biegi na orientacje jako super propozycja spędzania wolnego czasu.
  • Błędne ciosy, które, choć odbierają możliwość zdobycia nagrody od organizatorów imprezy – to pozwalają na wygraną w postaci przewidzianej w regulaminie Matki Natury/Losu/Przeznaczenia.
  • Minspancze w życiu. Czy błędny cios, który na coś nie pozwolił, nie umożliwia czasem miłej niespodzianki?