Kulturalni ludzie rzadko oficjalnie wypowiadają się o głupocie innych osób. Mimo to, nawet najlepiej wychowanym zdarza się pomyśleć o kimś: „co za idiota/idiotka…”. Powody takich opinii mogą być mniej lub bardziej osobiste, dlatego proponuję zweryfikować swój osąd w oparciu o obiektywne wytyczne. Przewrotnie posłużę się wnioskami, które – w oparciu o wiedzę na temat psychologii społecznej – wyciągnęli autorzy książki Najmądrzejszy w pokoju. Możemy?
OK. Zanim przejdziemy do konkretów (czyli tego kiedy ktoś jest głupi) warto uściślić, co ci autorzy rozumieją pod hasłem mądrość. A ukuli całkiem zgrabną definicję – dzięki niej w ogóle przeczytałam ich książkę. Uznali, że mądrość to:
- wiedza,
- przenikliwość,
- trafny osąd, do którego prowadzi zdrowy rozsądek.
Wyjaśnili również podstawową różnicę między mądrością a inteligencją. Tak, ponieważ można być inteligentnym i niemądrym jednocześnie. Kiedy? Wtedy, gdy:
- człowiek ma spory zasób wiedzy (np. z zakresu literaturoznawstwa, marketingu, budowy mostów, bo: studia, doświadczenie, etc.),
- ale nie ma w sobie za grosz przenikliwości (nie potrafi przewidywać, odgadywać, wnioskować),
- a to co wie – ma się nijak do owocnych relacji z innymi ludźmi.
I mnie się to wyjaśnienie podoba. Mimo wszystko.
Najgłupszy w pokoju, czyli kto? Kiedy człowiek jest głupi?
Dobra, wyobraź sobie, ze jest impreza rodzinna (przyjęcie, wesele, gryl, etc.) albo firmowa (integracyjna). Wśród zaproszonych gości przechadza się T. Gilovich i R. Lee. Chcą wyłonić najgłupszą osobę z całego grona, więc obserwują, rozmawiają i wyciągają wnioski. Wreszcie… mają wyniki!
Najgłupszym człowiekiem okazał się…
- ten, kto najrzadziej wychodzi poza naiwny realizm (czyli uważa, że wszystko jest tak, jak on myśli, że jest),
- ten, kto nie rozumie, że słonia się je po kawałku a by osiągnąć wielki cel, najpierw trzeba zrobić pierwszy krok (a potem jeszcze „kilka” kolejnych kroków),
- ten, kto nie ma pojęcia, że reakcjami ludzi można sterować tak, by uwierzyli reklamie, uwodzicielowi/uwodzicielce, etc. (np. wierzy bezkrytycznie w społeczny dowód słuszności[1])
- ten, kto nie wie, że to, co mu się wydaje na temat własnych uczuć może być kompletną pomyłką (o tym, że strach może być pomylony z pożądaniem pisałam tu),
- ten, kto najrzadziej stara się zrozumieć jakie czynniki wpłynęły na sprawców złych uczynków (najmądrzejsi starają się zrozumieć te czynniki nie po to, by je usprawiedliwić, ale by przeciwdziałać kolejnym aktom zła)
- ten, kto uważa, że najłatwiej dostępne informacje są najprawdziwsze lub szuka wyłącznie tych informacji, które potwierdzają to, w co chce wierzyć,
- ten, kto wcale nie uważa, że najszczęśliwszym (mimo wszystko) można być gdy się do czegoś dąży i kiedy ma się aktywny kontakt ze światem (ludźmi, zwierzętami, roślinami, etc.),
- ten, który jako rodzic chwali swoje dziecko za inteligencję i za to, że super sobie radzi (a nie za zaangażowanie, wysiłek, podjęcie wyzwania, włożoną pracę),
- ten, kto uważa, że zdolności albo się ma albo nie (czyli, że nigdy nie można się nauczyć czegoś, czego się nie umie),
- ten, kto podczas rozmowy na temat ekologii lekceważy wszystko, co mają do powiedzenia najmłodsi w pokoju.
Tyle.
Wnioski – dowolne. Mnie osobiście – dały do myślenia. Co sądzicie?
[1] społeczny dowód słuszności działa np, wtedy gdy uważamy, że najlepsza książka to taka, którą przeczytało miliony czytelników na całym świecie lub gdy musisz mieć dokładnie taki sam błyszczyk do ust lub skarpety jak któraś z popularnych influencerek/influencerów.
Literatura:
T. Gilovich, L. Ross: Najmądrzejszy w pokoju, Sopot 2018
Pomyśleć można, choć przyznam, że nie ze wszystkim się zgadzam a w każdym razie można by podyskutować..,
Hmmm, znam kilku takich….
Często w towarzystwie najgłupszym okazuje się ten, który uważa się za najmądrzejszego.
Każdy jest trochę głupi 😉 Ja mówię „najmądrzejszy we wsi”. I znam takich, w blogosferze też 😉