Po czym poznajecie, że jest wrzesień?

Nitki pajęcze. Czasem biało-szare, a czasem diamentowe. Kasztany. Dzieciaki w szkołach. O 20. – ciemno. W internetach skaczą przed oczami reklamy z prezentami na Dzień Chłopaka czy Przedszkolaka (szkoda wielka, że nie na Dzień Doceniania Żon – 17 września).

Dzisiaj pierwszy raz poczułam zapach suchych liści. W dodatku działo się to przy szkole. I to było mocno wrześniowe wrażenie. Ścieli się ich coraz więcej, schnie, szeleści gdy powieje w nie wiatr czy stanie noga. W październiku już może tak nie być, bo może padać.

Nitki i niteczki

Trampki wystawiłam na taras słoneczny na jeden dzień, by schły po chlapaniu się wodą z basenu (lada chwila spuścimy z niego i wodę, i powietrze). I co? I jakiś pajączek już je połączył swoją przędzą.

Tego samego dnia widziałam nitkę błyszczącą w słońcu jak diament, a długą na metr albo więcej. A ludzie wrzucają na Fejsa takie zdjęcia pajęczyn, że hej. Przędzie się, przędzie… Znać, ze wrzesień.

Miesiąc wiewiórek

Gdybym miała nazwać wrześniowi nową nazwę (własną) to nazwałabym go miesiącem wiewiórek. Chyba nigdy nie widuję ich więcej i częściej. Dwoją się i troją. Doczytałam, że to po to, by zapełniać liczne spiżarnie i znaleźć dziuplę na zimowy dom. Ciekawa byłam, czy upalny wrzesień zmyli je, odroczy tę krzątaninę, ale nie. Skaczą jak rude wariatki. Śliczne.

Żeby choć raz jedną tak oswoić, by wskoczyła na ramię. Machnęła tym puszystym płomykiem po policzku. Że niehigieniczne? Pal to licho. Bardzo bym sobie tego życzyła dla siebie i Córki. Podobno tak się da…

Obrabianie lnu, przygotowanie uli na zimę, wykopki?

Z  dawnych wrześniowych, ludowych prac wiejskich najczęściej praktykowane są wciąż chyba tylko wykopki. Ale nie wiem. Być może dla niektórych z Was, to właśnie czas krzątaniny przy pasiece czy lnie. Rany, wrzesień to chyba czas, kiedy najlepiej smakują ziemniaki z ogniska…