Zapach… i czujesz, że jesteś?

Zapachy poruszają uczucia silniej niż dźwięk i obraz. Tak uważał Rodygard Kipling (tak, ten od Księgi Dżungli ). Prawdopodobnie zaliczał się do osób o silnie rozwiniętym zmyśle węchu. Gdzieś przeczytałam, że ten pierwotny zmysł dominuje u ludzi, u których instynkt góruje nad intelektem … Ja bardzo takich lubię, bo sama tak mam.

Z drugiej strony, pani terapeutka z przedszkola córki, podczas jednej z rozmów zapytała czy Mała czuje zapach, na który nikt inny nie zwraca uwagi. To mogłoby świadczyć o nadwrażliwości na wonie, co potrafi być bardzo uciążliwe i świadczyć o kłopotach ze zdrowiem.

Z drugiej strony – miliony ludzi cierpi na anosmię, czyli zanik węchu. W różnym stopniu objawia się to, że mają w dupie, czym i jak pachnie/śmierdzi lub jak sami pachną/śmierdzą. Dotyczy to i niemytków, i „elegantek”, którym łatwo wcisnąć różne „perfumowe hity” w sieciówkach (i którymi potem zlewają się bez opamiętania).

W krainie odorów i aromatów

Czy to jest kwestia gustu? Według mnie nie. Przepraszam, nie mam nad tym kontroli – by nie wykazać się totalnym brakiem kultury (womity), z pobliża takich osób (szczególnie przy stole), muszę wiać gdzie pieprz rośnie (het, daleko, gdzie świeże powietrze). Sałatka z majonezem plus Euphoria Kleina… potrafi przyprawić o stan daleki od euforii, raczej do furii!

To samo dotyczy pomieszczeń, co też sprowadza się do ludzi – ich gospodarzy z anosmią. Nie znoszę niewietrzonych pomieszczeń. I tak, w ciąży było mi jeszcze trudniej. Zelżało dopiero jak przestałam karmić piersią, choć mocnych perfum wciąż używać nie mogę.

Prócz tego, jak każdy zapachowiec, mam słabość do pięknych zapachów. Działają, wzruszają, wymuszają obietnice składane samej sobie … Kiedyś przy testach jednej wody perfumowanej, poczułam się jak anioł i pomyślałam: „Jeśli będę mieć flakon z tym cudem, to po prostu będę lepszym człowiekiem”.

W poszukiwaniu zbliżonego zapachu

Testuję od podstawówki, czyli od dwudziestu lat z górką. Szukam perfum idealnych na wiosnę i idealnych na jesień, na chandrę, energetyzujących i kojących niepokoje. Drogich i tanich. Głównie dzięki wspólnym zakupom z perfumoholiczkami (po których następuje podział flachy na mililitry) lub wizytom w perfumeriach.

Top-of-scenty zmieniają się, do niektórych wracam po latach, niektóre porzucam na zawsze. Efekt takich poszukiwań to już jest kwestia gustu. Uwielbiam odkrywać zapachowe nuty, które wywołują skojarzenia. Na przykład z kwiatem koniczyny. Lub konwalii (uwaga na konwaliowe i jaśminowe zapachy, bo bywa, że ​​śmierdzą odpowiednio: wymiocinami i kałem). 

Znalazłam „swoje” perfumy (dokładnie rzecz biorąc wodę perfumowaną) konwaliowe i te o zapachu herbaty z cytryną i miodem. I takie o woni apteki z lat osiemdziesiątych (prawda, że ​​apteki już wcale nie nie pachną?). A nawet… prasowania (dla mnie ta czynność i jej zapach ma funkcję terapeutyczną). Lawendy. Ryżu z cynamonem. Rozmarynu.

Niestety, wśród perfum nie znalazłam idealnego zapachu piwonii (mimo zapewnień producentów o nutach peonii/piwonii – póki co nie wierzę, że tę nutę można zakmnąć we flakonie)
 Nie znalazłem też uperfumionego zapachu wiśni (kisielku, kompociku), choć pamiętam, że często spotykałam się z pachnieniem panie w latach dziewięćdziesiątych …

Wynaleziono protezy dla osób z wadami wzroku i słuchu, rehabilitacje dla dzieci z problemami ze zmysłem priopercepcji itp. Ludzie z zaburzeniami węchu muszą czekać, aż ktoś wymyśli coś dla nich. A wtedy będą mogli odkryć najpiękniejsze wspomnienia i emocje zaklęte w cudownie pachnących chwilach… Myślicie, że przydałaby się Wam taka „proteza” czy jesteście osobami o świetnie rozwiniętym zmyśle węchu?

 

Fot. 1. Ja podczas turboaromaterapii na plantacji lawendy a fot. mąż

Fot 2. Obraz  Geri Yurkon  z  Pixabay 

Fot. 3. Obraz  Bruno / Niemcy  z  Pixabay