O tym, czy i dlaczego było jak na przedmieściach Tokio, a jest bajkowo

Już nie pamiętam, jak to było z zeszłorocznym śniegiem (co do za zasady, że to nieważne). Najważniejsze, że teraz mamy biało, a nawet z zaspami. Zastanawiam się, czy to ta naturalnie piękna dekoracja sprawiła, że sąsiedzi z ulicy zmieniają zdanie co do światełek mających zdobić ich obejścia…

Można powiedzieć, że krajobraz własnej ulicy znam lepiej niż własne kieszenie (małe co i  raz mnie zaskakuje jakąś wkładką). I jak tylko spadł ten wielki śnieg (taki, jakiego nie pamiętam od lat 20 z górką), okazało się, że ulica zadała mi zagadkę w stylu: znajdź X różnic. I nie chodziło tylko o śnieg.

Znikły światełka, co wisiały ponad rok cały

I tak np. okazało się, że z jednego z balkonów zniknęły girlandy niebieskich światełek bożonarodzeniowych, które wisiały od listopada ubiegłego roku. Tak mocno wrosły w uliczny pejzaż, że już nawet przestały kojarzyć się z Bożym Narodzeniem. Może dlatego państwo Girlandscy postanowił je zdjąć? A może chodziło o rachunki za światło, które postanowiono sobie obniżyć? Nie wiem.

Dekoracje, które miały dać znak i nie dały

Jeszcze dziwniejsze zdarzenie miało miejsce na posesji innych sąsiadów. Wystawili bowiem jelonka, kulę i opletli ledowym łańcuchem jedno z drzewek. Dekoracja trwała równo dwie doby, po czym znikła… Zdziwiona i to zapytałam męża co o tym sądzić. Według niego, dali w ten sposób znak pozostałym sąsiadom, że najwyższy czas rozświetlić posesję. A że nikt nie zareagował tak jak życzyli sobie tego państwo Ledowscy – woleli się nie wyróżniać i schowali oświetlenie do czasu, aż zrobią to inni…

I tak jest ładnie

Mimo że na naszej ulicy nie palą się aktualnie żadne zimne ani ciepłe łańcuchy żaróweczek – jest piękniej i świąteczniej niż kiedykolwiek. Żadne girlandy, jelonki ani kule nie zastąpią bowiem tego, co najpiękniej, najbielej, najnaturalniej w świecie podkreśla urok grudniowej pory.

Jest dużo bardziej elegancko i radośniej, niż kiedy na burym tle plusowej temperatury, pulsowały światełka rodem z kanciapy z automatami do gier. Albo jak w sklepie z chińskimi rzeczami (w naszym miejscowym „chińczyku” na wejściu masz dyskotekowe światła i elektroniczne melodyjki).

***

Wbrew założeniu, był to bardzo przygnębiający widok. Teraz to co innego. I mam nadzieję, że tak będzie w święta.

A jak Wasze ulice? Też piękniejsze?

Czy dlatego, że zdobią je błyski lampek, jak w disko i jest wesoło? Czy dlatego, że nie i wreszcie nie boicie się dostać od nich padaczki i nie macie mroczków przed oczami po wejściu do domu?

I jeszcze jedno chytre pytanie: czy możliwe, że brak tych kabelków i żaróweczek na balkonach, drzewach i krzewach może naprawdę oznaczać cięcia w domowych budżetach?