Od kilku miesięcy niemal wszystko podrożało i gadamy o tym do znudzenia. Proponuję temat o rzeczach, które (teoretycznie) nie podrożały lub podrożały podejrzanie mało: nie macie też poczucia, że dzieje się coś dziwnego? I wcale nie chodzi o radość, że jednak nie wszystko jest droższe… Albo, że „co za cudowna promocja”.

Osobiście zrobiłam się ostatnio bardzo podejrzliwa. I kiedy dziwi mnie niskość ceny, od razu patrzę na liczbę gramów. Z reguły okazuje się, że sosu, dżemu, jogurtu, szynki… jest w sosie, dżemie, jogurtu czy szynce — po prostu mniej. W zależności o wielkości opakowania różnica na niekorzyść ilości produktu wynosi ok. 10 procent. Tak, wiem, tabliczka czekolady Wedla już dawno nie waży 100 g, a 90. Ale żeby niemal niczego nie było już tyle, co dawniej?
Mniej gram, mniej jem?
Coś, co jeszcze niedawno kupowałam, np. w słoiku o zawartości 150 gramów — aktualnie zawiera gram 140 lub 133 albo jeszcze mniej. Wyjmując ciastko albo wafelek ryżowego pieczywa — mam wrażenie, że nie zabrali z opakowania 1 sztuki, a każdą ze sztuk zmniejszyli.
Gdybym była mała, zupełnie bym się tym nie przejmowała, uznając, że rosnę i dlatego wszystko wydaje mi się mniejsze. Ale wziąwszy pod uwagę, że w moim wieku raczej się kurczę, niż rosnę — zaczęłam patrzeć na te gramatury… I wyszło szydło z worka.
Mniejsze wszystko?
Weźmy taką bułkę wrocławską. Dam głowę, że jeszcze nie dawno (dawno?) na foliowym opakowaniu stało jak wół: 500 gramów. Teraz: 300 g. A bywa, że te bez folii wielkością przypominają bułkę typu paluch.
Mało tego, nie dotyczy to wyłącznie produktów spożywczych. Mniejsze są nawet… podpaski. Sztuki się zgadzają, oznaczenia wagi na opakowaniu brak, ale przecież widzę…
Ciekawe rzeczy dzieją się też w branży odzieżowej. Ostatnio obserwuję wielki ukłon w stronę ludzi, którzy przejmują się swoją sylwetką. W tej branży rozmiar S często zmienił się na XS. Idzie dziewczyna, przymierza s-kę i to na niej wisi… Musi kupić XS, choć tak naprawdę jej stare ubrania w rozmiarze S są jakby ciaśniejsze.
I do czego to ma zmierzać?
Do ratowania środowiska? No nie, bo opakowań coraz więcej.
Do tego, byśmy jedli mniej? Ale jak to?
Do tego byśmy kupowali więcej opakowań? Podekscytowani i uradowani tym, że mimo wcinania połowy buły wrocławskiej na śniadanie — chudniemy do rozmiaru XS?
Przepraszam, jeśli zwolennikom teorii spiskowych podsunęłam nowy powód do lęków… że np. (nie)znani sprawcy właśnie wzięli się za zmniejszanie ludzi
Najnowsze komentarze