O pensjonarskich marzeniach (+ lista książek, których akcja dzieje się na pensjach dla dziewcząt)

Jak ja się cieszę, że nie musiałam 1 września zakładać białej bluzki. I że nie muszę nigdzie drałować z plecakiem i workiem na kapcie przed godziną ósmą rano. Ani pojutrze. Ani w ogóle. Chociaż…

Kto chętnie cofnąłby się w czasie do szkoły z przełomu XIX i XX wieku? A do wieku 7-19 lat, tak by wpasować się prosto do odpowiedniej klasy? A może są wśród nas dziewczyny, które chciałyby pochodzić na pensję dla dziewcząt?

Fotografia uczennic V klasy na pensji Marii Szydłowskiej (1890 r.)

Mój typ: pensja dla dziewcząt

Oh, jak czytałam książki, których akcja toczyła się na pensji dla dziewcząt, zawsze mi się tam podobało. Ale to zawsze.

I tak, pouczyłabym się na takiej pensji.

To nic, że nie byłoby chłopaków w klasie (chłopaki z klasy i tak nigdy szczególnie mnie nie interesowali, z dwoma dużymi wyjątkami w LO) ani na całej pensji (przecież w mieście na pewno jacyś by byli…).

Zresztą, załóżmy, że to byłby tylko taki 2-tygodniowy urlop-podróż w 200 lat temu z kawałkiem. Z którego na pewno chciałabym wrócić do Tu i Teraz, Męża i Dziecka, z w miarę czystym sumieniem.

Powiedzmy, przez dwa tygodnie, bawiłabym się w 15-latkę w regulaminowej sukni z KOŁNIERZYKIEM (lub mundurku, też obowiązkowo z KOŁNIERZYKIEM) i regulaminowym nakryciu głowy. Powiedzmy, że możliwe byłoby, bym wyglądała właśnie na 15 lat. I powiedzmy, że wytrzymałabym nawet najbardziej kategoryczny ton nauczycieli.

Uczennice pensji prowadzonej przez siostry Niepokalanki w Jarosławiu (ok. 1890)

Pensjonarstwo wymarzone

Podszkoliłabym francuski. Taniec. Robótki ręczne (na drutach sobie radzę, gorzej z szydełkiem i igłą). Zrelaksowałabym się duchowo podczas porannych nabożeństw. Chodziła w parze i siedziała w ławce z jakąś fajną dziewczyną, najlepiej liderką klasy. Jadła dokładnie to, co jadano wtedy… Ha, wreszcie może dowiedziałabym jak smakuje LEGUMINA, która przewija się niemal we wszystkich powieści o pensjach dla dziewcząt.

Mieszkałabym w internacie, bo byłabym ziemianką z bogatego dworu, położonego gdzieś het od Warszawy 🙂 Znaczy, byłabym internistką (naprawdę tak wtedy na takie panny mówiono). Miałabym piątki z literatury (nawet z tej rosyjskiej) i kaligrafii. Kłopoty z arytmetyką i jeografią. I pewnie z księdzem, który podtykałby mi pod nos palce  do całowania.

Uwielbiałabym za to damy klasowe. I swoje koleżanki. I spacery po przedwojennej Warszawie (gęsiego lub w parach). I spanie w starych murach. A jeszcze gdyby te regulaminowe stroje byłyby w kratę… Uwielbiam kratę jesienią!

A potem bym wróciła i wszystko tu opisała…  

Książki o pensji dla dziewcząt

Na liście przeczytanych książek z pensją dla dziewcząt w tle mam:

Bolesław Prus: Emancypantki

Jadwiga Czarnecka-Fiedlerowa: Na pensji. Nowelki.

Irena Mrozowicka: Ilona na pensji. Powieść dla młodych panienek

Hanna Muszyńska-Hoffmanowa: Róże dla pensjonarki

Jan Bełcikowski: Pamiętniki nauczyciela na pensji

Magda Szabo: Tajemnica Abigail

Maria Kruger: Godzina pąsowej róży i Szkoła narzeczonych

Lidia Czarska: Księżniczka DżawahaWspomnienia pensjonarki

Eugenia Żmijewska: Płomyk

Jadwiga Kopeć: Dziecko dawnej Warszawy

Halina Auderska: Poczwarki Wielkiej Parady

Joan Lindsay: Piknik pod Wiszącą Skałą

Libba Bray: Mroczny sekret

Znacie te książki? Którą lubicie najbardziej? Przeniosłybyście (przenieślibyście) się w czasie na taką pensję dla dziewcząt na dwa tygodnie czy nigdy w życiu?

Fot. Polona.net