To nie był dobry lipiec. W mediach o: śmiercionośnych upałach i nawałnicach, toksycznych gąsienicach (korowódki dębówki) i jagodach (bo bąblowiec). Do tego: dzieci zamykane w samochodach-piekarnikach i wypadające z okien. I oczywiście: wojna, podwyżki, covid. Słowem: nie wiadomo czy lepiej nie wychodzić z domu, czy lepiej nie wchodzić w internet.
Prywatnie u nas też nie najweselej. Choroby, pożegnania, zmiany. Tym bardziej cieszę się, że miałam i mam pod ręką książkę Nie wierz we wszystko, co czujesz. I choć nie przepadam za poradnikami — ten polecam z całego serca.
Płacz nie jest wyuczoną umiejętnością. Rodzimy się z nią.
Robert L. Leahy
Straszne wieści, czyli sezon ogórkowy?
Dziś byliśmy w lesie i po raz pierwszy w życiu zastanawiałam się, czy Mała może sobie jeść jagody prosto z krzaka. Bo jeszcze są, ostatnie, ale najsłodsze i fioletowe, że ach. Nic nie mówiłam. Po co ma się bać. Jeszcze się dowie, czym jest sezon ogórkowy i strategia mediów, które doskonale wiedzą, że żeby nami wstrząsnąć, nie wystarczą półśrodki. I trzeba pójść na całość, bo inaczej nie klikniemy…
Czy tylko mnie się wydaje, że tego lipca działo się tak dużo strasznych rzeczy? Czy tak jest każdego lipca, czy w ogóle każdego miesiąca?
Tak czy inaczej, dużo częściej niż zwykle musiałam sobie mówić w myślach: „Nie wierz we wszystko, co czujesz”. A to dzięki książce o właśnie takim tytule.
Wszystkie emocje są dobre?
Robert L. Leahy wychodzi z założenia, że od robotów różni nas to, że czujemy. Między innymi właśnie dlatego, odkąd przeczytałam tę książkę, nie nazywam wojennych morderców i oprawców zwierzętami a maszynami (bo zwierzęta też czują, podczas gdy maszyny — ni chu*a).
Książka Nie wierz we wszystko, co czujesz to poradnik dla wszystkich, którzy:
- dzielą emocje na złe i dobre (a szanują tylko te „dobre”),
- cierpią z powodu perfekcjonizmu emocjonalnego (każdy smutek czy obawę uważając za klęskę, której nie zdołali powstrzymać, ja to rozumiem jako taki wewnętrzny Instagram, gdzie wszystko musi być tout court, perfekcyjne),
- nie rozumieją, że wszystkie emocje to stany przejściowe (emocje im bardziej intensywne – tym krócej trwają).
A także dla wszystkich, którzy nie wiedzą lub nie wierzą, że emocje to zupełnie co innego niż myśli czy czyny. Dokładnie w myśl zasady terapii poznawczo-behawioralnej (heh, przypomniało mi się, jak kiedyś gadaliśmy na temat tej terapii we wpisie … Która terapia jest najlepsza).
Czy nikt nie wie, co czuję?
Mamy skłonność do przeceniania intensywności i czasu trwania emocji
Robert L. Leahy
Kiedy miałam naście lat, nikt nie byłby mnie w stanie przekonać, że ktokolwiek kiedykolwiek cierpiał bardziej niż ja. Na szczęście dziś już powoli do mnie dociera, że to guzik prawda. Że bez względu jak najnieszczęśliwsza na świecie chciałabym być – to nie będę. Bo wszyscy doskonale wiedzą co to smutek, rozczarowanie, upokorzenie, strach, niezrozumienie, bezradność, frustracja. Chyba, że są maszynami, bo przecież tacy też chodzą po świecie z bijącym mechanicznie sercem.
I zastanawiam się, dlaczego wciąż tak wiele osób po 40, do których wciąż nie dociera, że nie są jedynymi, którzy odkryli, czym jest cierpienie. Że ich ból jest większy niż Twój i mój razem wzięte. Bla.
Oczywiście nie mam na myśli Magdaleny Stępnik, której 28 lipca umarł synek. Jej bólu nawet nie chcę sobie wyobrażać. Nie mam też pojęcia jak musi się czuć Joanna Opozda — gdy wszystkie rodzinne brudy prane (prane?) są na oczach milionów. I aż trudno uwierzyć, że nie zawsze było ani że nie zawsze już będzie tak strasznie.
Drugi dzień pada, ale jutro ma przestać. Już grożą sierpniową falą upałów (znów będą dzieci w zamkniętych samochodach, zawały serca i wielkie pożary?).
Czy znacie cierpiętników, którzy myślą, że tylko oni wiedzą, czym jest cierpienie?
Czy lipiec też Wam się dał we znaki jeśli chodzi o przerażające wiadomości?
Czy nie fajnie brzmi sam tytuł książki: Nie wierz we wszystko, co czujesz?
Kto próbował kiedyś oddzielić emocje od myśli i czynów?
Co złego lub dobrego może się zdarzyć, gdy emocje rządzą tym, co myślimy lub robimy?
Najnowsze komentarze