Z iloma osobami ze swego najbliższego otoczenia możesz porozmawiać na temat tego, co właśnie czytacie? Np. spotykacie przy wielkanocnym stole, podczas majówki lub w zwykły wieczór i… gadacie o książkach?
Osobiście nie mam zbyt wiele takich osób w promieniu ramion. W każdym razie właśnie czytałam Wyznania gorszycielki. Miałam ochotę na porcję całkiem fajnie a niezbyt górnolotnie napisanej prozy z fabułą. Kiedyś już czytałam te wspomnienia. Z tamtej lektury zapamiętałam wątek o chorobie Anny Iwaszkiewicz. To była schizofrenia, kwalifikująca się na leczenie na Tworkach. Ale mąż, Jarosław Iwaszkiewicz (tak, TEN pederasta), zabrał Annę ze szpitala psychiatrycznego do domu. Potem wybuchła wojna, a Anna… wyzdrowiała. Pewnie nie zawsze było jej łatwo, ale nie żyła w rytmie wyznaczanym przez życie szpitalne.
Dla kogo Wyznania gorszycielki
Wyznania gorszycielki polecam każdemu kogo interesuje dwudziestolecie międzywojenne. Jak wtedy żyli literaci, jak to było spotykać się z najwybitniejszymi twórcami tamtych czasu przy jednym stoliku. Krzywicka znała wszystkich Skamandrytów, przyjaźniła się z Marią Pawlikowską-Jasnorzewską. W swych wyznaniach nie szczędzi szkiców do portretów… To, co nie było prawdą, wydawca zaznaczył gwiazdką i wyjaśnił zgodnie ze stanem wiedzy w oparciu o solidne źródła.
Można naprawdę lepiej poznać Tuwima, Słonimskiego, Lechonia…
Polecam feministkom i osobom, dla których oczywista jest potrzeba antykoncepcji. Krzywicka była jedną z pierwszych, jeśli nie pierwszą kobietą, która otwarcie mówiła i pisała na ten temat. Narażając się zresztą na sporo nieprzyjemności (zarówno z prawa, jak z lewa).
Polecam dziewczynom, które kochają mężczyzn starszych od siebie o 20-25 lat. Taka różnica wieku dzieliła Krzywicką i miłość jej życia, Tadeusza Boy’a-Żeleńskiego.
Polecam antysemitom, by przekonali się, że dawniej – nawet najzacieklejsi endecy byli w stanie łatwo zapomnieć o swych poglądach gdy w grę wchodził seks z piękną Żydówką.
Gorszycielka trochę na wyrost?
Ktoś, kto kiedyś (tu: w czasach dwudziestolecia międzywojennego) uchodził za gorszycielkę – dziś swymi wyznaniami nie jest w stanie nas zgorszyć. Taka z Krzywickiej była gorszycielka, że kończąc studia nie wiedziała jakim cudem dochodzi do erekcji.
A cnotę straciła grubo po dwudziestce.
Gorszyć może jedynie to, że z mężem nie mieli mieszkania ani pieniędzy na powiększenie rodziny (mimo że teściowie byli bardzo zamożni, to przez miesiąc smażyli kotlety na tym samym maśle, więc nikt nawet nie spodziewał się, że pomogą), więc usunęła pierwszą ciążę.
Mąż – (tylko czy aż) przyjaciel
„Nie sposób poprzestać na jednym mężczyźnie, zwłaszcza iż przeżycia zmysłowe mają nieszczęsną skłonność do blaknięcia z czasem” – pisała Irena Krzywicka.
Z mężem się przyjaźniła. Kochała Boy’a- Żeleńskiego. Romans akceptował mąż o tyle, że nie pytał, nie miał pretensji ani o wyjazdy, ani o wychodne. Dobrze im się rozmawiało i mieszkało (akurat kiedy zdarzyło im się spotkać w willi, którą udało się wybudować, kiedy zarabiali już całkiem sporo).
Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić, ale wystarczy, że im odpowiadało takie status quo.
Krzywicka przyznała, że jej kochanka nie akceptował totalnie syn Piotruś. Kochanek zresztą też nie znosił tego dziecka.
Gorszące to wszystko było o tyle, że inni, którzy byli w podobnej sytuacji osobistej – nie mówili o tym o tym głośno, a ona owszem. Gdyby siedziała cicho – nie byłaby żadną gorszycielką…
O podręcznikach „jak wspominać” i (dziwna) moda na dwudziestolecie
Z radia i sieci docierają do mnie wieści o kolejnych wydaniach dotyczących twórców dwudziestolecia. Ot, tylko tej wiosny: ukazało sie wznowienie Książki moich wspomnień Jarosława Iwaszkiewicza (tym razem bez żadnej cenzury) i książka o Irenie Krzywickiej pt. Długie życie gorszycielki.
Bardzo się z tych książek cieszę, bo po pierwsze: uwielbiam dwudziestolecie międzywojenne. A po drugie – obie te pozycje są (jak powiedział o Książce moich wspomnień Piotr Mitzner na antenie PR2) przykładem podręczników do tego jak wspominać, jak pięknie można wspominać swoje życie.
Na koniec dodam tylko, że swoje prywatne egzemplarze Książki moich wspomnień z 1968 roku, jak i Wyznań gorszycielki z 1992 roku – mam z regalików książek niechcianych (do wzięcia za darmo z biblioteki jako niepotrzebnych czytelnikom).
Za Jarosławem Iwaszkiewiczem nie przepadam, za międzywojniem i owszem:)
O Żeromskim też mówiono rozmaite rzeczy, mam tu na myśli ,,Dzieje grzechu”, powieść jak na ówczesne czasy mocno skandalizującą. Pisarzowi zarzucano przecież dewiację, demoralizację. Mie osobiście się ten utwór podobał.
Pozdrawiam:)