– Złoty kibel mi wyskakuje. Reklama znaczy, wiesz? – zwierzyłam się mężowi.
– Chcesz mieć złoty kibel? – Karol wyraźnie starał się nie zdziwić. Od początku grudnia zauważyłam u niego wzmożoną wrażliwość na to co mówię, by wyselekcjonować komunikaty na temat życzeń prezentowych.
– Nie wiem… Raczej nie. Dopiero z tej reklamy dowiedziałam się, że nie trzeba być rosyjskim potentatem, żeby mieć złoty kibel.
– I…? – Karol wyraźnie ciągnął mnie za język.
– no skąd ta reklama? – zaczynałam się irytować. – Nie goglowałam złotych kibli!
– Ale widocznie algorytm uznał, że podświadomie marzysz o takim złotym kiblu – Karol nareszcie zaczął się śmiać.

Co to jest algorytm?
Algorytm to takie coś, co ma sprawić, że stan początkowy przejdzie do pożądanego stanu końcowego. Jak widać na załączonym obrazku, czasem ta droga bywa bardzo kręta.
Jak to w grudniu po południu – szukałam inspiracji na gwiazdkowe prezenty. Mamy parę osób do obdarowania, więc… faktycznie trochę to trwało. W tym czasie algorytm, który mieszka w mojej wyszukiwarce (ale w Twojej też) – zbierał dane. W oparciu o dane na temat moich wyszukiwań – dopasował reklamy. By stan początkowy (kobiecina szukająca prezentów) zmienić w pożądany stan końcowy (zadowolona kobiecina, zadowoleni producenci dóbr kupionych przez kobiecinę).
Zrobiłam szybki rachunek sumienia. Najgorliwiej szperałam w: pacynkach (na dłonie i palce), planszówkach familijnych, książkach dla dzieci o zimie i Świętach. Goglowałam też kaszmirowe swetry, szaliki i czapki (tu algorytm mógł wyczuć mój apetyt na luksusowe towary).
Szukałam też ZŁOTEJ ciastoliny. I… kupiłam barwniki spożywcze (do lukru), z czego aż 3 w kolorze ZŁOTA!!!
A jeśli maczali w tym palce szpiedzy podsłuchiwacze?
Wczoraj umawialiśmy się z ciotką Halinką. Było o prezentach… Helenka wymieniała jej swoje ulubione kolory. Oczywiście zaczęła od ZŁOTEGO.
Dodam tylko, że wspomniany kibel nie jest jubilerskim tworem z kruszczu o jakiejś tam próbie, a jedynie kiblem w ZŁOTYM kolorze…
Przyzwyczailiśmy się, że telefony i komputery spieszą nam z pomocą, kiedy tylko usłyszą, że mamy jakiś problem. Ostatnio np. dość późno kładziemy się spać. W efekcie proponuje się nam artykuły na temat zgubnych skutków niedosnu. A roboty zachęcające do kupna paneli słonecznych dzwonią w coraz późniejszych porach nocnych…
Co więc stoi na przeszkodzie, by podsłuchiwacze podrzucili swoje dane algorytmowi?
Późno chodzimy spać – więcej pracujemy – mamy więcej kasy – odbija nam – może byśmy tak kupili złoty kibel za 5 tysięcy? Tak mogłyby wyglądać obliczenia algorytmu…

Co lepsze: złoty kibel czy gołe baby?
Czy powinnam się obrazić za to, co sądzi o mnie algorytm? Za te podejrzenia o snobizm. Lub… wręcz przeciwnie: nonszalancką potrzebę ordynarnego okazywania pogardy dla materialnych marności? W końcu załatwianie potrzeb fizjologicznych w złotą misę to ciekawa metafora podejścia do stylu glamour, blichtru, bogactw. To już lepsze od snobizmu… Poza tym mogło być gorzej – algorytm mógłby mi zacząć wyświetlać słynne gołe baby. To jest przecież najśmieszniejsze i najbardziej powszechne zjawisko… „Wyświetlają ci się gołe baby, bo oglądasz pornole, hahahaha” – to zdanie po raz pierwszy wielu z nas usłyszało bardzo dawno temu.
W każdym razie. Postanowiłam wspaniałomyślnie wybaczyć algorytmowi reklamę złotego kibla. Nie zmieniaj się, algorytmie – wyświetlaj mi zawsze reklamy z d*py. Uzyskamy w ten sposób pożądany przeze mnie stan końcowy.
Najnowsze komentarze