Dziś po raz kolejny zdałam sobie sprawę jak bardzo nie lubię czasem miejskich parków. I jak lubię lasy. Znów znaleźliśmy się w emowskiej kniei nad Mienią. Mimo że powoli zapadał zmrok, uparliśmy się dotrzeć do Mazowieckiego Bartka.

Dlaczego w lesie może być lepiej? Np. dlatego, że nie szczytuje mi nad uchem obcy facet
W lesie byliśmy około godziny. W przeciwieństwie do miejskiego parku (gdzie wybrałam się z Małą wczesnym popołudniem) było tu tak inaczej i lepiej.
Po pierwsze: brak placu zabaw pełnego ludzi bez maseczek (mali i duzi koronasceptycy? Osoby, którym odpowiada status zamkniętych przedszkoli i szkół? Ich prawo… A mój obowiązek tłumaczenia Dzieciakowi o co chodzi z obostrzeniami związanymi tym covidem.
Po drugie – w lesie nie spotkaliśmy pana, który uczył dwóch chłopców strzelania z dwóch proc do ptaków. Do kaczek, kiedy okazało się, że wrony i mewy to zbyt ambitny cel. Ich prawo? Na szczęście tu nie musiałam nic własnemu Dzieciakowi tłumaczyć.
Po trzecie – nie musiałam co chwila mijać mężczyzny uprawiającego jogging, który wydawał dźwięki, jakby uprawiał seks (szczytując za każdym razem gdy się do nas zbliżał). Powiem Wam, że nigdy czegoś takiego nie słyszałam, nawet na Biegu Jacka organizowanego w Siedlcach. Zdumionej Małej byłam w stanie wytłumaczyć to zjawisko tylko tak, że ten pan po prostu uwielbia biegać.
A w lesie? Pluskała rzeka i darły się ptaki. Sama nie wiem jakie. Szalone! Z każdą minutą robiło się mroczniej. Aż Dziecko uznało, że jest to miejsce, które zasłużyło na miano Mrocznego Lasu. Ale takiego przyjaznego Mrocznego Lasu. Gdzie nie działo się nic niezrozumiałego.
Po drugiej stronie rzeki, tam gdzie Bartek Mazowiecki
Ostatnio GPS mówił, że przejdziemy na drugi brzeg Mieni po kładce, ale nie. Po zwalonych drzewach się nie da, zwłaszcza z małym dzieckiem. Dlatego zaszliśmy od drugiej strony. Po tej, na której od setek lat rośnie Mazowiecki Dąb Bartek. Najpierw spotkaliśmy kilku jego młodszych, choć też już wiekowych kolegów. Jeden z nich niedługo pewnie przewróci się do rzeki. Potężny system korzeniowy jest już na wierzchu. I nie będzie pierwszym drzewem, które runie do Mieni.

A sam Bartek Mazowiecki? Monumentalny. Jak ze Starej Baśni. W tym półmroku może nawet jeszcze bardziej niż za wiosennego dnia w samo południe. A wokół? Jedno wielkie, piękne miejsce mocy. Już wiem, że nie raz tu wrócę.


Z tabliczki:
„Mazowiecki Bartek to pomnikowy dąb szypułkowy, rosnący na lewym brzegu rzeki Mieni w rezerwacie Świder, obejmującym częściowo doliny rzek: Świdra i jego dopływu, Mieni.
Jego wiek jest szacowany na około 400 lat, natomiast jego obwód to blisko 580 cm, a wysokość – 25 m.
Do drzewa można dotrzeć, poruszając się pieszym szlakiem czerwonym pomiędzy Wiązowną a Otwockiem.
Opodal dębu występuje wiele chronionych roślin i zwierząt, między innymi 25 gatunków ryb, wydry czy dzięcioły”.
Koniecznie będziecie musieli nas zabrać do tego Mrocznego Lasu!
Jak tu jest pieknie i bajkowo. Az czuje sie to swieze powietrze. Uwazajcie na kleszcze, juz czatuja, brrr….
Ja mam to samo. Po Mazowszu zrobiłem. 300 tys. kilometrów. Po samym Kampinosie 60.
A Mienia jest w porzo. Ale i cały Świder po obu brzegach od początku do ujścia do Wisły. 