Znów pojechaliśmy dziś do Milowego Lasu (Warszawa Wesoła). Do części tańczących drzew. Zima oprószyła je lekko – i ledwo co – jak cukrem pudrem przez sitko… Ale biała warstewka całkiem ładnie podkreśliła powyginane linie konarów i gałęzi.







Co się z tymi sosnami porobiło? Nie wiadomo… Podobno ludzie od dawna znają sposoby, by powyginać drzewa by łatwiej było z nich potem robić różne meble lub inne zaokrąglone części. Może też być to efekt wylania (wysypania) jakiejś toksycznej substancji. Albo wręcz przeciwnie – krzywizny to dzieło ciężkich śnieżnych czap lub silnego wiatru. Powtarzam jedynie to, co przeczytane/zasłyszane – być może ktoś z Was zna najbardziej prawdopodobne rozwiązanie tej zagadki?
Tak czy inaczej to moja ulubiona część Milowego Lasu. Miejscowe dziki w pełni podzielają moją opinię – co widać po licznych śladach ich ryjów i kopyt… Powietrze tu fantastyczne. I – wbrew pozorom – cicho, żadnych odgłosów orkiestry wynajętej na karnawałowy bal leśny. Tak jak już pisałam tutaj – los tego lasu właśnie się waży – do końca stycznia okaże się czy wszystko zostanie tak jak jest czy w lasem pobiegnie Wschodnia Obwodnica Warszawy.
Ciekawe okazy!
W gospodarce leśnej, a zwłaszcza w sztuce ogrodowej znane są przypadki specjalnego uszkadzania i późniejszej hodowli drzew nienaturalnie wygiętych do specjalnych zastosowań, na przykład do budowy łodzi, kadzi, mebli, sprzętów gospodarstwa domowego, a w końcu także ku ozdobie.
Taki cały las wygiętych drzew, i to tylko w kierunku północnym, jest koło Gryfina!
Trzymam kciuki za las


