Już nie mam wątpliwości, że ten rok jest wyjątkowo różany.
Nie wiadomo, czy to jeszcze wiosna, czy już lato, ale widok mam z tarasu jak na różany sen.
U Janki, sąsiadki, róże zawsze ładne. Ale teraz… rosarium jak z baśni.
Nasze, te przy płocie — aż wychodzą na drogę, jakby chciały rzucić się komuś na szyję. Wczoraj myśleliśmy, że to może Artur posadził nowe (to ten Artur, którego wszystko rośnie, jakby miał układ z Matką Naturą).
I te na kratkach, na klombie — oszalały. Wielkie korony, aż ciężkie od płatków.
Rano pani Ania na Facebooku wrzuciła zdjęcie wazy z różami i napisała:
„Róże same prosiły się do domu. Jest ich tak dużo, że nie było szkoda!”

🌹 Tylko dlaczego one nie pachną?
Mimo że róże wokół kwitną jak w folderze z ogrodu botanicznego, to kiedy się je mija… nie czuć nic.
Zupełnie inaczej przechodzić koło krzewów róż dzikich. Tam aż obłok słodki, konfiturowy jak miód.
A te ogrodowe to już chyba generacja 3.0.
Większość z nich to efekt skrzyżowań.
A w hodowli — jak w modzie: coś za coś.
Jeśli chcemy:
– bujne kwiaty,
– długie kwitnienie,
– odporność na choroby,
… to często trzeba zrezygnować z czegoś.
A najczęściej wypada z tej układanki właśnie zapach.
🌹 Róże też chcą na Instagram?
Może w 2025 roku róże zrozumiały, że nie warto pachnieć, skoro zdjęcie/rolka i tak nie przekaże zapachu.
Że lepiej wyjść bujnie, z rozmachem, z głową wielkości talerzyka do ciasta — i zgarnąć lajki.
Że jedyne, co naprawdę się liczy, to widoczność.
Tylko te dzikie dalej, po swojemu, jakby nie walczyły o kadr.
🌹 Co to lato obiecuje?
– Jesteś team róże, czy totalnie nie?
– Wokół Ciebie więcej róży dzikich czy tych ogrodowych? Też takie bogactwo?
– Co może znaczyć… wróżyć takie wyjątkowe różane szaleństwo?

Fot. LS
Najnowsze komentarze