O tym, czy warto bić pokłony wyczerpaniu

Jak pewnie wielu z nas wychowałam się w rodzinie, gdzie gloryfikowano wyczerpanie.  Bez ojca, za to z mamą i starszą siostrą. Które dopiero gdy „ledwo podpierały się nosem” albo były „upierdolone po łokcie” czuły się jak spełnione królowe życia.

Tak było w przypadku wielu mam, które widziałam i słyszałam, odwiedzając domy koleżanek. Widywałam też ojców, wielu z nich też wychodziło z założenia, że dopiero „padając na ryj” mogą liczyć na odrobinę zrozumienia czy szacunku.

Duma z wyczerpania jakoś nie jest źródłem entuzjazmu.

Mama 1 dziecka, pracująca „na zdalnym” to cwaniara, nie bohaterka

Kiedyś szef opowiadał mi, że jego mama totalnie nie rozumiała, jak on może czuć się zmęczony pracą redaktora. Że przecież siedzi na dupie i pisze. Jak panisko. W sumie dziś też zdarza się, że słyszę, że skoro jeżdżę do redakcji tylko w czwartki (w pozostałe dni praca zdalna) – to w zasadzie pracuję tylko jeden dzień w tygodniu. Uhaha! I w związku z tym, nie mamy co rozmawiać o tym, czy jest praca naprawdę. Ponieważ nie mam pojęcia, czym jest wyczerpanie.

W tej sytuacji, to ja się właściwie nie liczę. Nie zasługuję na uwagę tej rangi, która należy się ludziom „nieprzytomnym” ze zmęczenia. Ale wiecie co? Nawet jeśli, to chyba zajebiście! Czy nie?

Ok, może  nie zasługuję na współczucie. Tym bardziej, że mam tylko jedno dziecko, w dodatku w wieku szkolnym. Ale czemu czasem czuję się jak cwaniara, która złamała jakieś niepisane prawo, a mimo to nie siedzi w pierdlu? Albo nie została wywieziona z innymi podobnymi do leprozorium.

Przerywam tradycję

Zgaduję, że przez to wychowanie w rodzinie, gdzie dopiero słaniając się na nogach, spełniałaś swój obowiązek wobec rodziny, ojczyzny i w ogóle całego wszechświata. I dopiero wtedy mogłaś czuć się jak Ktoś.

I nie liczyło się, że cały ten błogostan wcale nie przeszkadzał być:

  • rozdrażnioną,
  • cierpiącą za miliony,
  • osobą, która nie ma siły, żeby zrobić coś fajnego z dzieciakiem lub sobą.

Skoro powiedziało się A, trzeba powiedzieć B. Jako leń, który pracuje tylko tyle, ile ma w umowie, nie zamierzam uczyć córki, że ma w szkole, a potem w pracy dawać z siebie 120 procent normy. Noł łej. Chcę być dla niej przykładem kogoś, kto owszem, wraca stękając do domu, ale tylko dlatego, że na ukochanej kobyle znowu poczułam, że mam kompletny układ mięśniowy.

Córko, wykonuj swoje obowiązki. Nie musisz mieć samych szóstek. Nie musisz narzucać sobie więcej, niż trzeba. Żeby zaimponować mnie, tacie czy komukolwiek. Autentyczną miej frajdę tylko z takiego wysiłku, który kochasz i który daje Ci siłę.

Do tych przemyśleń zainspirował art. S. Moore: Let 2025 Be the Year That We stop Gloryfying Exhaustion, wondermind.com, fot. Pixabay/ TyliJura