Gdzie jest ksiądz, czyli o nowym trendzie w chodzeniu po kolędzie

Coraz więcej mówi się o tym, że księży jest coraz mniej. I to chyba prawda. Widać to chociażby po tym, że na mojej ulicy (oraz na 15 innych ulicach w mojej parafii), księża nie zdążyli pojawić się z wizytą duszpasterską. Wygląda na to, że realizację planów uniemożliwiły obowiązki związane z Wielkim Postem… Posłuchajcie moi mili, jak może to wyglądać to już wkrótce na wielu innych ulicach, w wielu innych parafiach, bo to ciekawe.

Odkąd pamiętam, wizyta księdza po kolędzie to było wydarzenie roku na klatce schodowej. Moja mama zawsze bardzo się stresowała. Jakby to nie ksiądz miał do nas przyjść co najmniej św. Peregryn. Mnie się to nie udzielało. Wręcz przeciwnie, nikt mi nigdy nie mógł wyjaśnić, czemu służy ta wizyta. Po co święcić mieszkanie 30 lub więcej razy? Po co przez 5 minut prowadzić small talk? Czekania w gorączce pół dnia i… co? Ale jednak, przez lata, utrwaliło się w tradycji, że tak było, jest i będzie…

Wizyty duszpasterskie w nowej odsłonie

Kiedy wyprowadziłam się z domu rodzinnego i zamieszkałam w moim nowym mieście, wizyta duszpasterska budziła podobną ekscytację (choć ciut mniejszą). “W kowidzie” chyba kolęda została odwołana i każdy to rozumiał. A w 2024 roku: bum, okazuje się, że kolędy nie będzie, bo… no, nie będzie.

Ale. Mieszkańcy 16 ulic, którzy nie załapali się na kolędę, mogą przyjść w najbliższą sobotę na mszę, która zostanie odprawiona w ich intencji. I wtedy to przekazać koperty, które czekałyby na stole (ławie) na księdza.

Naszą parafię ma na głowie dwóch księży. Zgaduję, że nie zdążyli odwiedzić wszystkim przed Wielkim Postem, kiedy to zaczęły się rekolekcje, Drogi Krzyżowe i zupełnie inne obowiązki.

Nie pomógł też termin ferii — w czasie zimowej laby wizyty nie odbywały się. Wiadomo, wyjazdy.

No. Stąd wynika, że jeśli księży nie przybędzie, to wszyscy ci, którzy przywykli do przyjmowania kapłana po kolędzie, muszą się liczyć z tym, może przybyć… nowe. I że sami będą musieli chodzić do kościoła w ramach wizyty duszpasterskiej. Z kopertami oczywiście.

No i po kolędzie

Naturalnie może to wszystko ewoluować w zupełnie innym kierunku. Nie wiem i nie chcę wróżyć z fusów. Ale wygląda na to, że jeszcze możemy zatęsknić za czasami, kiedy to problemem wagi klatki schodowej było: “Gdzie jest ksiądz?”

PS. Bardzo cenię naszego proboszcza. Podobnie, jak poprzedniego. Nie, nie mamy tu księży, których możecie znać z buńczucznego dealu z politykami, mediami, etc. Niestety takich księży jak tutejszych jest jeszcze mniej niż wszystkich… Wyobrażam sobie, że decyzja o mszy w intencji pominiętych w kolędzie parafian była najlepszą z możliwych decyzji. Tylko wciąż nie mogę się przyzwyczaić, że wszystko się tak zmienia…

Czy będziemy opowiadać swoim dzieciom, jak to było, kiedy jeszcze księża chodzili po kolędzie? I czy one się będą na nas wtedy patrzeć wielkimi oczami?

Fot. Unsplash/Alisa Reutova