Trzecie miejsce długo kojarzyło mi się wyłącznie z brązowym medalem, ostatnią lokatą na pudle. Aż tu nagle okazało się, że ma jeszcze inne, kompletnie inne znaczenie.
Teorię Trzeciego Miejsca ukuł Ray Oldenburg w 1989 roku. Zdaniem tego socjologa trzecie miejsce to przestrzeń inna niż dom (zwane miejscem 1) i praca (miejsce 2). W której spotykają się ludzie, by… porozmawiać. A przy okazji poczuć więź z mieszkańcami okolicy lub osobami o podobnych zainteresowaniach.
To nie las
W związku z tym, że 3 miejsce ma charakter publiczny, nie może nim być żadna tam samotnia. Typu las, góry… I nawet jeśli nad Morskim Okiem można spotkać tłumy, to też chyba nie o to chodzi, bo ci ludzie są dla siebie anonimową masą. A w 3 miejscu ma ich łączyć coś więcej niż sama przestrzeń. Mają ze sobą gadać.
Jeszcze jakiś czas temu podczas konferencji bibliotekarzy sporo mówiło się o tym, że takim trzecim miejscem może stać się lokalna biblioteka. I że to będzie nowoczesne wyjście naprzeciw obowiązującym trendom (tak, jak to, że czytelnik — w myśl strategii marketingowych, to już nie czytelnik a klient).
Miejsce nr 1 i 2
Teoria ta się nie klei, gdy wziąć pod uwagę, że dziś wielu z nas pracuje w domu. Przestrzeń 1 i 2 zlała się więc w jedną. Dziwi mnie też, że w 1989 roku socjolog nie wziął pod uwagę kobiet, które zajmowały się wychowywaniem dzieci, więc dom też był dla nich czymś w rodzaju 2w1.
A panowie spod sklepu? Z piwem, winem? Ci, co mieli jakąś pracę (choćby dorywczą) i mieszkali w jednej lub sąsiednich miejscowościach? To pod tym sklepem mieli swoje 3 miejsce, czy nie? W końcu ta przestrzeń spełniała warunki 3 miejsca: pozwalała odpocząć do tego, co w domu i tego, co w pracy (nawet jeśli mocno dorywczej).
3w1?
Czy możliwe, że rozwój internetu, przyczynił się, że fizycznie, spora część społeczeństwa mieszka, pracuje i „spotyka” się z innymi w domu (zabierając głos w mediach społecznościowych, będąc częścią grup internetowych, etc.?) Ponieważ pracujemy coraz więcej i dłużej i… nawet jeśli pracujemy w domu, to wieczorami coraz mniej chce się nam wyłazić.
Tak czy siak, tłumów w bibliotekach na herbacie nie ma. W ogóle to widuję tam ludzi, przychodzą poszperać w regałach lub po zamówioną internetem książkę. Albo wpadają po kody Legimi.
Miejscem, gdzie ludzie odpoczywają od spraw domowych i zawodowych, chyba częściej są kina, galerie handlowe, siłownie, parki (z placami zabaw), itp.
Ani teraz, ani wcześniej nie spotkałam się osobiście z czymś takim jak trzecie miejsce (choć o pomysłach na kluby dyskusyjne, czytelnicze, filmowe — owszem, słyszałam, raczej wiele z nich nie wynikło). Ciekawe, czy kiedyś teoria trzeciego miejsca ożyje i jak to będzie wyglądało 🙂
Byłem naprawdę szczęśliwy, że trafiłem na ten artykuł. Wielu autorom wydaje się, że posiadają odpowiednią wiedzę na ten temat, ale zazwyczaj tak nie jest. Stąd też moje miłe zaskoczenie. Jestem pod wrażeniem. Koniecznie będę rekomendował to miejsce i częściej tu zaglądał, aby zobaczyć nowe artykuły.
Dobry i ciekawy wpis. Naprawdę dobrze napisane. Wielu osobom wydaje się, że posiadają odpowiednią wiedzę na opisywany temat, ale zazwyczaj tak nie jest. Stąd też moje pozytywne zaskoczenie. No i muszę podziękować tu za Twoje działania. Będę polecał to miejsce i regularnie wpadał, aby zobaczyć nowe rzeczy.
Sprawdź Trzecie Miejsce w Radomiu 😉