(P)o świątecznych wyzwaniach (o Kevinach w Polsce, Grinchach w USA i innych chellengach)

Za nami huk poświątecznych wyzwań… Niemal każdy, kogo znam, dwoił się i troił, żeby zdążyć (z barszczem, uszkami, makowcem czy zaliczeniem  x wigilii jednego dnia). Wielu wieczorową porą z zaległo przed TV, by obejrzeć Kevina samego w domu albo Grincha. Ba, w USA część starych zafundowała nawet dzieciakom wizytę Grincha rozpierdzielającego choinkę — żeby młode się zesrały ze strachu, a oni mogli wrzucić to na Tik Toka.

Tak. Właśnie się dowiedziałam o tym Grinch Chellenge. Obejrzałam parę tych filmików i jestem przerażona. Nie tyle osobą przebraną za Grincha, która wpada i robi demolkę w chacie, przewracając choinkę i zabierając prezenty. Ale przerażeniem dzieciaków, które nie wiedzą co się dzieje. Wyjących ze strachu. I ich rodziców – wyjących ze śmiechu podczas nagrywania całej tej sceny…

Grinch: święta będą śmieszne?

Osobiście nigdy nie oglądałam żadnego Grincha. Tak się złożyło, że tylko wiem, kto to jest i po czym go poznać. Zielony potworek, co nie znosi świąt. Obawiam się, że po jego wizycie taki przerażony dzieciak też może znienawidzić święta. Zwłaszcza, gdy ma góra 3 lata.

Zastanawiam się tylko czy za rok lub dwa ten Grinch Chellenge ma szansę przyjąć się w Polsce. I czy to będzie śmieszne czy straszne.

Keviny po 40. ogląda się inaczej?

Dotąd nie miałam też pojęcia, że kiedy raz Polsat nie umieścił w świątecznej ramówce Kevina – posypały się petycje od widzów, że to skandal. I Kevin musiał wrócić do ramówki.

Oglądaliśmy w Boże Narodzenie. Ja – drugi raz w życiu. Małe się zaśmiewało – my ze starym syczeliśmy albo krzywiliśmy się z bólu na widok tych wszystkich obrażeń u rabusiów. Potłuczone bombki w bosych stopach to była scenka, podczas której wyszłam na papierosa na taras. Musiałam ochłonąć. I bałam się wracać.

Kevin sam w Nowym Jorku oglądałam kiedyś w kinie. I teraz – w drugi dzień świąt. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie pamiętałam żadnej sceny. Nawet tej z turkawkami, choć jest tak absolutnie piękna…

Pierwszą i drugą część Kevina obejrzeliśmy na Disney+. Na PolsatGoBox robili wszystko, byśmy się poddali – godzinę próbowaliśmy wykupić dostęp. Może było jakieś przeciążenie Kevinowe?

Wyzwanie: miłość, makowiec i krokiety

Moimi największymi wyzwaniami świątecznymi było: upiec pyszka makowce, usmażyć fantastyczne krokiety i sprzątnięty kwadrat. Tyle jeśli chodzi o materię. Bo jeśli o emocje, to – przeżyć pierwsze święta bez Mamy, zadbać o jak najmilsze wspomnienia dla Córeczki, Męża, Siostry, Siostrzeńców, Teściów, Cioć i Wujów oraz każdemu bliskiemu powiedzieć coś miłego podczas życzeń.

Makowiec się udał (złoty medal), krokiety też (srebro), sprzątanie jakoś ostatecznie też wdrapałoby się na pudło. A co do emocji – było lepiej niż sądziłam… Słowem – wszystko, czego sobie życzyłam wzięło i się spełniło 🙂

Well,  świąteczne wyzwania to całkiem niezły temat do rozmowy przynajmniej w najbliższym tygodniu? Na przykład:

  • Czy zafundowalibyście dzieciakowi wizytę Grincha, który wpada do chałupy, przewraca choinkę i zabiera prezenty do czarnego wora? Tak o, żeby się pośmiać i nagrać filmik na Tik Toka?
  • Którą część Kevina wolicie i dlaczego? Na czym może polegać fenomen Kevinów w Polsce (piękne wnętrza i bogactwo, które dzieciom w latach 90. pokazywały, że Ameryka to świat jak z bajki?)
  • Jakie były trzy najważniejsze świąteczne wyzwania (Idealny makowiec? Idealna choinka? Idealne uszka? Więcej idealnych uszek? Najlepszy piernik ever? Zaciskanie zębów, byle się nie pokłócić? Ciepło i spokój bijące z każdego serca i kąta w domu?). Warto było?

Fot. Unsplash/Colin Lloyd