O planach na czarującą Wielkanoc

Jakie plany na Wielkanoc? Święta, które wydają mi się ostatnio stokrotnie bardziej czarowne niż Boże Narodzenia… Do tej pory kojarzyły mi się drastyczną Pasją (jak można przy tym filmie jeść chipsy?), zapachem jajek w kościele spod koronkowych serwetek i tym, że na Tajemnicy Tych Świąt opiera się wiara Kościoła, do którego – zgodnie ze staropolską tradycją – zapisano mnie podczas chrztu (chyba nawet w Wielkanoc).

A to, że Wielkanoc jawi mi się tak magicznie – to przez pracę. Siedzę służbowo w zagadnieniach wielkanocnych już od dobrych kilku tygodni i… nadziwić się nie mogę. Ani doczekać. Plany rysują się wielkie.

Temat przewodni Świąt Wielkanocnych

Nic nie poradzę – lubię obmyślać motywy przewodnie spotkań rodzinnych. Co do Wielkanocy – marzył mi mi się folklor lub magia (czyli w sumie na jedno wychodzi). I marzy się dalej. Czyli tak: dużo zieleni, bo wiosenna. Dużo bieli, bo czysta i uroczysta. Potrawy możliwie tradycyjne i przaśne. Świadoma obecność symboli: baranka (ofiara, niewinność, zwycięstwo nad śmiercią), bazi wierzbowych (o magicznej symbolice wierzby było tutaj), fioków (fiolet to czerwień krwi + błękit niebieskiego sklepienia).

Pisanki czy kraszanki?

Kraszanki. Czyli te jednokolorowe. W wywarze z cebuli – śladem przodkiń, które barwiły jajka niemal wyłącznie w celublowych łupinach. Im więcej łupin zalanych wodą i zagotowanych – tym intensywniejszy brąz skorupki.

Z racji choroby i braku czasu – nie będę cudować z korą wierzby czy nasionami widłaka. Ale – jeśli szczęśliwie dożyję kolejnych Wielkanocy – będzie to bardzo kusząca opcja wywaru.

Póki co, już z racji samej choroby – cebulowych łupin ci u nas dostatek, bo jemy całą trójką te cebule do wszystkiego.

Skrobanki i trojak

Potem, już brązowe kraszanki planuję skrobać. Pinezką. W możliwie proste wzory, ale… z ukłonem w stronę tradycji. Czyli będę skrobać pamiętając o trykwetrcie (inaczej trojaku). To taki znak, który składa się z 3 jednakowych elementów (kresek, spirali, ramion), które tworzą wzór. Wiem to ze strony Muzeum Narodowego w Lublinie, gdzie znalazłam zdjęcie takiej dawnej pisanki. A z noty pod fotografią wiem, że słowiański trykwert to symbol słońca (najdawniejsze figury geometryczne  układające się w rozety na pisankach lub kraszankach też odnosiły się do kultu solarnego). I oczywiście  3 to liczba nie byle jaka, która wyznacza:

  • etapy życia (dzieciństwo, dojrzałość, starość)
  • formy świata (ziemia, niebo, morze)
  • od czasów popogańskich, również 3 osoby boskie.

Jak pisze autor noty:  „Ozdabiano nim [trykweretem] kamienne kręgi, megality i inne święte miejsca kultu, a także naczynia ofiarne. W polskim zdobnictwie ludowym zachował się jako reminiscencja dawnych magicznych znaków-zaklęć.”

Co w koszyczku wielkanocnym?

Podobno tradycja nakazuje, by frykasów w koszyszku wielkanocnym było 7. Czyli tak:

1. jajka (symbol życia)

2. sól (konserwuje)

3. pieprz (dodaje smaku)

4. chrzan (daje krzepę)

5. chleb (podstawowy pokarm)

6. mięsiwo (znak, że się powodzi)

7. babka wielkanocna (żeby było słodko)

Do tego baranek wielkanocny (z cukru), barwinek (z targu) i koronkowa serwetka (z kredensu).

Wielka Sobota: święto wody i ognia

Ognisko zrobimy, zrobimy. To pewne.

Gdyby miało być folkowo i magicznie – należałoby o północy (z Soboty na Niedzielę) wykąpać się gdzieś w rzece czy jeziorze. Nabrać przy okazji wody (do przemywania cery, by była piękna i do płukania jamy ustnej, przeciw stanom zapalnym). Z wodą trzeba wracać w ciszy i bez rozglądania się, bo woda straci moc.

Przyznaję, że bardzo ostrożnie planuję tę kąpiel i wyprawę po wodę, bo dopiero zdrowieję po ostatniej infekcji. Ale gdyby coś ktoś – to można.

Menu wielkanocne

Kluczowy będzie sernik na zimno i babka cytrynowa z polewą czekoladową. I tort jogurtowy z białą czekoladą. Mało to folkowe, ale magię w sobie ma 🙂

W ogóle jeśli ma być folkowo, to większość rzeczy podczas wielkanocnego śniadania powinna być na zimno. Zgodnie z tradycją – tego dnia nie godziło się rozpalać ani w piecach, pod fajerami też.

Goście, goście i chusta na grzbiet

Niedziela u nas. Poniedziałek u teściów. Czyli świętujemy razem. W tak zwanym międzyczasie goszczenia i goszczenia się – planuję dziergać chustę z absolutnie magicznej włóczki. Zamierzam skończyć ją do pierwszych letnich chłodów. Zacznę w urodziny, skończę w imieniny. Taki jest plan. Między innymi.

*****

Życzę samych cudownych planów wielkanocnych i żeby spełniały się jako najpiękniejsze ze świątecznych wydarzeń. Żeby było jeszcze zdrowiej, słoneczniej, pyszniej i bardziej czarująco niż w najpiękniejszych planach.  A jeśli Komu się wydaje, że nie będzie ładnie – to niech się zdziwi

Luiza.