Ciekawe, czy Ty też tak masz, ale ja naprawdę rzadko czuję coś w stylu: „Wow, zrobiłam to. Brawo ja.” Częściej:
„Dobra, done, lecimy dalej.”
Albo: „Uff, nikt się nie zorientował, że improwizowałam.”
Albo po prostu: „Mogło być gorzej.”

Tymczasem ostatnio przeczytałam u Mel Robbins (w książce Pozwól im), że duma ma sens tylko wtedy, gdy czujesz ją sama dla siebie.
Nie wtedy, gdy ktoś Cię pochwali.
Nie wtedy, gdy ktoś da lajka, serduszko, komcia.
Wtedy jest miło, wiadomo, nawet bardzo. Ale taka prawdziwa duma to faktycznie chyba tylko wtedy, kiedy patrzysz w lustro albo przed siebie i myślisz:
„Zrobiłam to dobrze. I po swojemu.”
I nikt więcej nie musi o tym wiedzieć.
Po prostu robisz na sobie wrażenie.
O wartościach (czyli co właściwie znaczy „po swojemu”?)
Ha, właśnie tu jest haczyk.
Bo jak masz zrobić coś „zgodnie ze swoimi wartościami”, to… trzeba je znać.
A to wcale nie jest oczywiste.
Spróbuj tak od ręki wymienić pięć rzeczy, które są dla Ciebie najważniejsze — nie ogólnie, nie u ludzkości, tylko dla Ciebie. Nie dla Twojej matki, ojca, księdza, instruktorki jogi, nauczycielki z podstawówki, koleżanki, influencerki – chyba że faktycznie również dla Ciebie faktycznie jest to najważniejsze.
Zatem nie: „uczciwość, szacunek, prawda, empatia, wolność” (to wszystko piękne, jasne, ale banał, pod którym na szybko większość ludzi by się podpisało, gdyby musiało na szybko się określić).
Chodzi o taką autentyczną szczerość wobec siebie i odpowiedź na pytanie: co tak naprawdę kieruje Twoimi decyzjami? Tymi decyzjami, które czujesz, że są z Tobą spójne.
Niektórym wyjdzie: niezależność.
Albo: brak głupoty wokół.
Albo: poczucie humoru, konkret, własne tempo.
Albo: święty spokój i nieudawanie, że się lubi ludzi, których się nie lubi.
I nagle się okazuje, że kiedy zrobisz coś zgodnie z tym — jesteś z siebie dumna.
Nawet jeśli nikt tego nie zauważy.
Nawet jeśli to coś małego, totalnie nie na Insta.
W ciągu 3 dni (!) udało mi się zredagować własny zestaw wartości, gdzie:
- Rodzina
- Zdrowie
- Otoczenie, przyroda, ludzie, zwierzęta (natura, której jestem raczej częścią niż wielbicielką, po indiańsku trochę, nie po działkowcowemu)
- Pieniądze
- Samodzielność
- Wygląd
- Spokój
Ood tamtej pory częściej łapię się na myśli:
„Okej. Tego nie widać. Ale jestem z siebie zadowolona/dumna/nie rozczarowałam się.”
To nie są jakieś triumfy z szampanem lejącym się z podium. Ale taka duma zwykła. Miła.
Dająca poczucie spójności i tego, że jest tak, jak powinno być.
Tematy do rozmowy (albo po prostu do pomyślenia, przy myciu naczyń):
– Kiedy ostatni raz zrobiłaś na sobie wrażenie?
– Co zrobiłaś zgodnie z sobą, chociaż nikt tego nie pochwalił?
– Jakie Twoje decyzje pokazują, co naprawdę cenisz?
– I ile czasu zajęłoby Ci, by wypisać te pięć lub siedem swoich wartości — takich naprawdę?
Najnowsze komentarze