Rolka Piotra Latały (kocham!) najpierw doprowadziła do łez ze śmiechu, a potem już do całej gamy emocji. Chodzi o tę „Stary po obejrzeniu Janosika”. W roli starego: P. Latała. W roli gór: zaśnieżone leśne zbocze. W roli Maryny: wołana na próżno Maryna.
Kiedy moje Młode chodziło do przedszkola (jeszcze 2 lata temu) królowała zabawa w McDonald’sa. Taka ze sprzedawcami, kolejkami kolejek i tacami z żarciem. O innej zabawie — którą kierowały same dzieci — nie słyszałam. Bawili się w to, co proponowała i prowadziła nauczycielka. Albo rysowali. Z kolei, dawno, dawno temu…

Zabawa w Janosika lub w 4 pancernych
Szczerze mówiąc, nie pamiętam wszystkich zabaw we wchodzenie w różne role. Było ich zatrzęsienie. Być może przypomną mi się przy innej okazji, tak, jak te w Janosika… Uważałam ją za dużo ciekawszą niż w 4 pancernych, w których bawiliśmy się na zmianę. Oczywiście wszystkie dziewczyny chciały być Marusią. A ja wolałam być Maryną, hej. Dziś zastanawiałam się, dlaczego i nie wiem. Może dlatego, że po prostu wolałam serial Janosik od serialu Czterej pancerni i pies.
W każdym razie zabawa w Janosika polegała na chodzeniu czeredą. Rozmowach utrzymanych w janosikowej konwencji. Atakach na wóz murgrabiego, oczywiście z ciupagami. Jako Maryna chyba przede wszystkim stałam i skubałam bluzkę (jak ona chustę). Ale jak słyszałam: „Maryna!” to czułam się jak milion dolarów. Albo jak sama Pola Raksa.
Podobno taka zabawa jest bardzo ważna dla dzieciaków. To rodzaj ćwiczenia się w różnych sytuacjach. Wykorzystywania obserwacji, siebie w tym wszystkim, oczywiście w sposób nieświadomy, ale jednak.
Dziś wybieram Pocahontas albo Monikę Bellucci
Może dziwne, ale z tych przedszkolnych zabaw nie zostało we mnie nic z Maryny. Chyba że nic o tym nie wiem. Załóżmy jednak, że te narzucone wzorce postaci telewizyjnych z czasów PRL nie zagościły we mnie na dobre. Z czasem okazało się jednak, że mam swoją wewnętrzną Pocahontas i wewnętrzną Monikę Bellucci. Myślę, że stało się to z powodu, że jak już zaczynałam być dorosła, to zaczęłam podziwiać te kobiety. I tak zostało. Weszło Czasem, kiedy już mam ochotę zachować się bez klasy i poczucia wartości, wewnętrzna Monica Bellucci stawia mnie do pionu. A czasem Pocahontas, która przecież super radziła sobie z odróżnianiem od siebie rzeczy ważnych, bardziej ważnych i najważniejszych.
Fajnie ta zabawa w różne role Fajnie dopuszczać do głosu sensowne głosy wewnętrzne.
Macie takie swoje ulubione?
Fot. Ig/monicabellucciofficiel
Najnowsze komentarze