„Październikową rdzę” chciałam koniecznie zacząć i skończyć w październiku.
Okazało się to niemożliwe.
I nawet nie dlatego, że brakowało mi czasu.
Po prostu to nie jest książka na jesienne wieczory, do podusi.
Jak żyć bez prawdziwej baśni?
A może to my sami nią jesteśmy?
Motto do książki (słowa Wiesława Myśliwskiego) może nas wprowadzić w błąd. Że zaraz od następnej strony zrobi się baśniowo jak w jesiennym lesie. No nie.
Kiedy jednego wieczoru czytałam Październikową rdzę, drugiego sięgałam po Kabaret Starszych Panów Jeremiego Przybory albo Koń mi robił za kołyskę.
Tak, z Październikową miałam z tą książką problem.
To opowieść dla ludzi bardzo wrażliwych — na słowo, na piękno, na emocje.
I jednocześnie dla tych, którzy pod słynnymi jesiennymi kocykami i przy dyniowym latte potrafią czytać o potwornościach: wojnie, krwi, chorobach psychicznych, tajemnicach, śmierci.
Tych, które zgotowała historia.
I tych, które zgotowali sobie ludzie.
Ludzie, którzy dla innych bywają jak wilki.

jest tak „herbastycznie”
Książka nie tylko na jesień
Jesień przekwitła.
To jeden z najpiękniejszych cytatów z Październikowej rdzy. Ale spokojnie. Tytuł w tym przypadku nie musi zobowiązywać nas do czytania tej książki w październiku. Ani nawet jesienią.
Tam rzeczy się dzieją w rozmaitych miesiącach. I w ciągu całego roku.
Agnieszka Kuchmister bardzo umie w opisy przyrody (oniryczne, poetyckie, nieprzegadane), dlatego bez problemu wczujemy się w tę porę, która akurat panuje w fabule. Poczujemy zapach fiołków, białych lilli, zobaczymy, jak przekwitła jesień.
Książka z 2025 roku zaczyna się od rozdziału: 1996. Potem są: 1989, 1975, 1964, 1948, 1945, 1933, 1916. A potem: 2016.
I tak to poznajemy totalnie nieinstagramowe losy różnych ludzi, żyjących w różnych czasach. Łączy ich tylko tajemniczy las w sercu Dolnego Śląska.
Miłość, wilki i śmierć
I jak to się mawiało w szkole o lekturach: książka porusza ponadczasowe problemy.
Śmierć. Ale nie taka, że zaśnięcie w łóżku, w jesieni życia. Śmierć gwałtowna, okrutna, powodowana brakiem uczuć, które potocznie nazywamy ludzkimi. Czasem to śmierć za życia i to w wiośnie życia.
Miłość. Do mężczyzny, do kobiety (również kobiety do kobiety), w rodzinie.
Sporo tu wilków. I gdybym pisała recenzję do szkoły, to na pewno wplotłabym ponadczasowe „Człowiek człowiekowi wilkiem”.
Tematy do rozmowy (z kimś lub samą sobą)
- Jaki tytuł przychodzi Ci do głowy, jeśli chodzi o książkę, której nie da się połknąć jednym tchem, bo opisy powodują gulę w gardle?
- Co pomaga Ci czytać/oglądać o okrucieństwach – przerwa, chipsy/ciastka, zaciskane bezwiednie zęby czy sceny te nie powodują żadnego napięcia (bo to tylko obraz)?
Aproposki:
Najnowsze komentarze