Idealny Hubertus, czyli jaki? Taki, po którym dzieciaki co 10 minut mówią: „Ale było super”

Hubertus od dziś będzie mi się kojarzył zupełnie z czymś innym, niż do tej pory. Co prawda nie wiem, jak się taką imprezę organizuje, ale wiem, co się dzieje na Hubertusie, po którym dzieciaki nie mogą doczekać się następnego.

Tradycja, a jednak z szacunkiem do zwierząt i siebie nawzajem. To chyba podstawa. Może być błoto, nie może być krwi. Muszą być emocje, ale nie może być niezdrowej rywalizacji. I ognisko. Przy którym jedni pieką kiełbaski, a drudzy – pianki, którymi zajadają się w „okładce” z herbatników.

Hubertus w stajni

Bardzo się cieszę, że w nasz pierwszy i najlepszy Hubertus wydarzył się w ukochanej stajni.

Dla maluchów – Pony Games (tor przeszkód, który zawodnicy pokonywali w siodłach, z asystą osoby dorosłej lub bez – w zależności od poziomu umiejętności i/lub wieku) i szukanie lisa (po wysłuchaniu opowieści pełnej wskazówek).

Dla starszych – zawody cavaletti (czyli bardziej zawaansowany tor przeszkód – na łące, gdzie nie zabrakło różnego rodzaju przeszkód, często do przeskoczenia).

Dla najbardziej zawaansowanych – gonitwa za lisem na koniach (również na łące, lis – symboliczny, ale cenny).

Dla wszystkich: wspomniane ognisko, które płonęło od samego początku do samego końca.

A także: bigos (tradycja!), rosół, ciasta, herbaty i kawy.

Do tych siłodajnych kalorii i ciepła – muzyka.

Utwory, które uwielbiają teraz dzieci. W 2025 to np. „Golden” z hitu „K-popowe dziewczyny – łowczynie demonów”. Bardzo pasuje do Hubertusa XXI wieku, który wywodzi się z łowieckiej tradycji, przyznaję.

I oczywiście rżenie koni. Chlupot błota (dzień wcześniej lało – nie padało, a właśnie lało – cały dzień). Spod kopyt i kaloszy. Przy okazji usłyszałam nowe, a mądre powiedzenie:

Co to za jesień bez mokrych skarpet?

Co to za Hubertus bez pokotu?

Bez pokotu= bez polotu? A skąd. Da się bez pokotu a z polotem. Bez czystej i bez tzw. farby. Bez patroszenia, postrzałków, wlotowych i wylotowych ran, etc.

Św. Hubert to na szczęście patron nie tylko myśliwych. Ale i leśników. I jeźdźców. Co ciekawe – matematyków i lunatyków też.

Mnie najbliżej to świętowania Hubertusa w teamie: jeźdźcy.

Córce i jej bestie – też. Odkąd wróciłyśmy z imprezy, co 10 minut mówią: „Ale było super”.

Tematy do rozmowy (z kimś lub samym sobą):

  • Co myśliwi zrobią, kiedy zorientują się, że nie ma już borów? Ba, że nawet lasy znikają (bo np. budowa dróg). Czy (i na jakie) zmienią wtedy swoje hasło „Darz bór!”?
  • Co to za jesień bez mokrych skarpet? Zgadzasz się, że jesień bez deszczu to jak bigos bez kapusty?
  • Hubertus idealny to ten w teamie: myśliwych, leśników, jeźdźców, matematyków czy lunatyków? A idealne miejsce na Hubertusa? Las, myśliwska restauracja, dom (w którym… bigos, który wciąż tak wielu z nas smakuje najlepiej na początku listopada)?

Aproposki: