„Nie strach się bać” to książka, którą uwielbiam. Po pierwsze stanowi spis cennych rad dla rodziców zalęknionych dzieci. Po drugie: rodzice też mogą odkryć, że zapomnieli o swoich super mocach. I dostają garść porad, co z tym fantem zrobić.
„A teraz zachowajmy się, jak dorośli i zapomnijmy o swoich super mocach” – dziewczyny dziś oglądały Gumballa i taki cytat zapadł mi w pamięć. Idealny do wpisu o emocjach i już kolejnym z serii: Lawrence J. Cohen i jego Palyful Parenting to kopalnia wiedzy o tym, jak żyć pełniej. Na przekór lękom.
Lawrence uważa, że żeby funkcjonować sobie w możliwie satysfakcjonujący sposób, warto każdego dnia robić 3 rzeczy:
- coś strasznego,
- coś śmiesznego,
- coś bezpiecznego.
I nie, to nie jest tip tylko na fajne Halloween. Tylko w ogóle.

Coś strasznego
Wcale nie chodzi o to, żeby codziennie skakać na bungee. Choć dla osoby z lękiem społecznym lub agorafobią, takim skokiem może być każde wyjście z domu.
Sęk w tym, że coś strasznego ma być czymś strasznym dla Ciebie, a Ty to mimo to zrobisz. A nie, że dla innych to jest straszne, a dla Ciebie śmieszne lub bezpieczne i to robisz.
Chodzi o tę pompowaną od jakiegoś czasu konieczność wychodzenia ze swojej strefy komfortu. Przekraczania własnych granic. I to codziennie.
Co to może być? No to, co napawa lękiem (strach jest przed fizycznym zagrożeniem, lęk – przed zagrożeniem emocjonalnym). Można wybierać z gamy różnych nieprzyjemnych (dla naszego poczucia bezpieczeństwa) czynności, takich jak np.:
- pobieranie krwi (oczywiście tylko raz na jakiś czas, wymieniam na 1. miejscu, bo cholernie się tego boję),
- odkładana wizyta u dentysty (mimo dentofobii),
- zabranie głosu w grupie osób (mimo lęku przed oceną)
- nagranie rolki z twarzą (jak wyżej)
- zgłoszenie się do odpowiedzi na lekcji matematyki (mimo HMA)
- wstanie po ciemku do kibelka (mimo lęku przed ciemnością),
- spróbowanie czegoś, czego jeszcze się nie jadło (mimo neofobii żywieniowej),
- zmieszanie na talerzu ziemniaków z sosem i surówką (fobia przed dotykaniem się jedzenia na talerzu)
- wytrzymanie, kiedy ktoś chrupie/ćlamie/siorbie (mimo mizofonii),
- odwiedziny w kwiaciarni (mimo antofobii),
- etc.
Po co? Unikanie budzących lęk sytuacji pomaga na chwilę. W rzeczywistości pogłębia lęk. Zabierając okazje do autentycznego życia, kawałek po kawałku.
Coś śmiesznego, czyli co?
Każdego dnia warto zrobić też coś śmiesznego. I znów – rzeczywiście, co daną osobę rzeczywiście śmieszne. Każdy ma swoje poczucie humoru.
I nie chodzi raczej o to, by codziennie pękać ze śmiechu (choć pewnie nie zaszkodziłoby). Wystarczy, żeby zrobić coś, co sprawi, że się uśmiechniemy albo choć parsknąć śmiechem.
Najprościej jest poszukać śmiesznego tiktoka? Ale szukanie śmiesznego tiktoka nie jest śmieszne. A tu chodzi o to, żeby samemu zrobić coś zabawnego. Coś, co rozbawi Ciebie, a może i innych. Ale na bank nie chodzi o błaznowanie, żeby tylko kogoś rozśmieszyć.
Po co? Śmiech to zdrowie. A to powiedzonko to nie banał.
Coś bezpiecznego, czyli co?
Z kolei jeśli chodzi o coś bezpiecznego, to mogą być te słynne jesienią w social mediach kocyki i kubki z dyniowymi latte. Herbatkami z goździkami czy kakałkiem.
Ale, ale – żeby nie było, że to taka krótka lista. Rzeczy bezpiecznych do zrobienia jest cała masa i robi się je całkiem przyjemnie, więc – możnaby podumać, co jeszcze prócz nakrywania się kocem i sięgania po kubek, uważamy za bezpieczną czynność.
Tematy do rozmowy (z kimś lub sobą samym)
- Jak wyglądałby wczoraj Twój dzień, gdybyś naprawdę zrobił/a dziś coś strasznego, coś śmiesznego i coś bezpiecznego?
- A dziś?
- A jutro?
Źródło:
Lawrence J. Cohen: Nie strach się bać. Jak wzmocnić dziecko i pomóc mu przezwyciężyć lęk i codzienne niepokoje. Warszawa 2024
Najnowsze komentarze