Mądra Polka po. Trzy błędy, które popełniłam w jeden tydzień (czyli: gdyby ten tydzień mógł się zacząć od początku…)

Piątek, ale już wczoraj przyszło mi do głowy, że gdyby ten tydzień mógł się zacząć od początku to… Przynajmniej trzy rzeczy rozegrałabym totalnie inaczej. W myśl zasady: mądra Polka po.

Błędy to podobno rzeczy ważne. Ponieważ pokazują, że nie stoimy w miejscu. Że podejmujemy próby i uczymy się robić coś coraz lepiej. Ale czy na pewno zawsze i na pewno wszystkie błędy? Czasem człowiek wolałby mieć przycisk, którym może cofnąć czas. Nawet jeśli nie chodzi o sprawy życia i śmierci, a takie gafy i gafki. Na wspomnienie których myśli się: ajć.

Kwiatek do kożucha

Na przykład? Wylądowałam w pałacyku spa, sądząc, że to będzie taki gabinet fizjo z sympatycznym chłopakiem w dresie. Sympatyczny chłopak był, owszem. Ale wjechałam prosto ze stajni, ze słomą wystającą z kaptura bluzy do najbardziej ekskluzywnego miejsca, w jakim kiedykolwiek byłam.

Chłopak rozumiał, nikt mi w ogóle nie dał do zrozumienia, że niestosownie, ale… ta zasada stosowności wracała w myślach jak bumerang. Bo jak można zachować się stosownie do sytuacji (1. warunek dobrego wychowania), kiedy aż groteskowo kontrastujesz z tłem?

Gdybym ten tydzień mógł zacząć się od początku: sprawdziłabym, jak wygląda miejsce, w które jadę. I ze stajni wskoczyła do domu, założyć uprane ciuchy i zupełnie inne buty…

Woda w mydle

A wczoraj np. był doktor u Ośmioletniej. On zawsze wchodzi, lecimy razem do łazienki, gdzie myje ręce, a ja podaję mu czysty ręcznik. Taki rytuał. Zwykle przebiega to bez zakłóceń, przy przemiłej rozmowie o tym, co słychać i w ogóle.

Po wizycie doktora wyszłam na taras zapalić papierosa, a potem, kiedy myłam łapy w łaźni… dotarło do mnie, że w pojemniku na mydło jest tylko zimna woda. Ponieważ mydło się skończyło, mnie się nie chciało nalewać mydła, więc dolałam wody, wstrząsnęłam, umyłam ręce i czekaliśmy na doktora. Ajajaj. No nie mydliło się to za bardzo.

Na szczęście on po wytarciu rąk jeszcze stosuje octenisept.

Nie dożyję średniej krajowej?

No i ta rozmowa rekrutacyjna. Kiedy padło pytanie o oczekiwania finansowe – jak przystało na dobrze (źle!) wychowaną dziewczynkę, zaczęłam nerwowo rzucać jakieś kwoty (byle tylko nikogo nie urazić). A sytuację postanowiłam rozładować mocno niefortunnie. Mówiąc coś w tym stylu:

To oczywiście nie jest kwota, którą znów chciałabym zarabiać. Ale – jak wiele koleżanek z branży – już pogodziłam się z tym. Ze nie dożyję czasów, w których będę zarabiała średnią krajową. Nie w zawodzie redaktora w Warszawie, choć wszystkim wydaje się, że zarabiamy powyżej tej średniej. Bla. Znając realia – świadomie podaję kwotę dużo poniżej średniej krajowej (głupkowaty uśmiech).

Dopiero po czasie zdałam sobie sprawę, że… Już na starcie, starając się o robo w kolejnej wielkiej redakcji, dałam do zrozumienia, że prawdopodobnie to… kolejną redakcja szarpana przez problemy finansowe.

Po co? Czy ja znam kogoś, kto zarabia średnią krajową? Nie! Albo dużo poniżej, albo dużo powyżej – stąd ta średnia. A nie dlatego, że wszyscy dostają 6 tysięcy na rękę. Damn.

🗣️ Tematy do rozmowy (z kimś lub samym sobą):

  • Czy wszystkie błędy naprawdę czegoś uczą – czy niektóre po prostu są powodem do wstydu?
  • Czy autoironia to sposób na dystans, czy tylko maska dla wstydu?
  • Gdybyś mógł cofnąć czas o tydzień – co poprawiłbyś jako pierwsze?