Studenci już trochę rozgościli się na uczelniach (połowa października) i tak się zastanawiam… Ciekawe, ilu z nich będzie kiedyś pracować w wystudiowanym zawodzie. I co będzie miało na to wpływ.
Na moim roku polonistyki było nas blisko 100. Do szkół, uczyć polskiego – trafiło kilkanaście osób (i to raczej 11 niż 19). Ale jaki to wtedy był prestiż!

Od razu pokornie przyjęliśmy do wiadomości, że nie każdy dostąpi zaszczytu tej wymarzonej pracy-misji w budżetówie… I z ciekawością rozbiegliśmy się:
- po redakcjach (też ja – łącznie 4 osoby z roku),
- po zagranicach (Irlandia, Szwajcaria, Hiszpania, UK),
- po kolejnych studiach (logopedia, psychologia, wychowanie przedszkolne),
- po różnych kursach (beauty: makijaż, fryzury; fitness),
- po własnych firmach (np. wynajem camperów).
I większość z nas czuje się z tym ok po dziś dzień (niestety, nie z wszystkimi mamy kontakt).
Studia a praca marzeń
W 2025 roku najbardziej oblegane kierunki studiów to:
- psychologia,
- informatyka,
- kierunki medyczne (w tym fizjoterapia)
- zarządzanie
- aktorstwo (ponoć w tym roku rekordowe zainteresowanie).
Jeju, na psychologię 20 lat temu na największych uczelniach było ponad 20 kandydatów na 1 miejsce… Dziś studentów na roku (większości kierunków) jest pewnie dużo mniej (bo niż). Czy to znaczy, że więcej procent lic. lub mgr pracować będzie w wystudiowanym zawodzie?
Psychologów, terapeutów specjalizujących się w rozmaitych rodzajach terapii potrzeba teraz na pewno…
Lekarzy (zwłaszcza pediatrów) też jest jakby wciąż za mało…
Fizjoterapeutów też (na szczęście do szkółki jeździeckiej w ukochanej stajni przyjeżdża dziecko, którego tata i mama są fizjoterapeutami).
***
Z drugiej strony, z wielu ciekawych rozmów wiem, że dziś gorzką pigułkę związaną ze znalezieniem pracy w swojej branży, będzie musiało przełknąć sporo osób…
Między innymi absolwenci informatyki. Roboty jest dużo, ale nie dla ludzi bez doświadczenia – proste rzeczy odwali AI. I dużo zarabiają, ale ci, co siedzą w branży i uczą się na bieżąco i w praktyce.
O, marzeń o pracy leśniczych też nie spełni wiele osób (dziś ponoć trudniej o etat leśniczego niż 20 lat temu etat w szkole).
A absolwenci aktorstwa? Hm, kto wie – może właśnie fajnie pójdzie im (jeśli nie w teatrze lub przed kamerą, to w social mediach?
O, a à propos przyszłych lekarzy. Kolega w wakacje prowadził kursy z przedmiotów ścisłych dla maturzystów, którzy wybierali się na medycynę. ŻADEN z nich nie miał pojęcia, że chcąc być lekarzem – na studiach bierze się udział w sekcji zwłok. W ogóle nie mieściło im się w głowach, że jako studenci, a potem lekarze w szpitalach będą mieli kontakt ze zmarłymi.
Studia: furtka do spełniania marzeń i zarabiania dużej kasy?
Oczywiście, że bez dyplomu ukończenia studiów wielu wymarzonych zawodów wykonywać się nie da. Ale są też wymarzone zawody, do których studia nie są potrzebne.
Gdybym np. mogła cofnąć się w czasie, poszłabym nie do liceum, a do technikum (profil: hodowca koni). I pracowałabym w stajni, uczyłabym się od wszystkiego praktyce, robiłabym kursy specjalistyczne (hipoterapia, może instruktor jeździectwa, nie wiem). Ludzie, którzy poszli tą drogą, mogą robić to, co kochają i wcale nie muszą mieć do tego dyplomu wyższej uczelni.
To chyba nie jeden przykład na to, że studia nie są warunkiem szczęścia. A jeśli chodzi o zarabianie pieniędzy? Też nie. Znam wiele osób, które, mimo że nie skończyli żadnej uczelni — zarabiają dużo więcej niż ci, którzy mają stopień doktora habilitowanego. Oraz wielu magistrów , którzy pracują (nie jako juniorzy) w Warszawie (oraz innych dużych miastach, gdzie życie jest dość drogie), a ich wypłata nie przekracza 4500 zł netto. To jest słabe, jako że średnia krajowa w 2025 roku to 6200 netto…
Tematy do rozmowy (z kimś lub samym sobą) o studiach i karierze
- Ile znasz osób, którzy pracują w zawodzie zgodnym z kierunkiem studiów, który ukończyli?
- Czy wiek, w którym wybiera się studia, pozwala na świadomość, z czym wiąże się praca związana z wybranym kierunkiem (np. że lekarz ma do czynienia z denatami)?
- Czy tytuł lic. lub mgr to konieczność, jeśli chce się zarabiać dużo pieniędzy i mieć pewną, dobrą pracę? Czy znasz ludzi bez studiów, którzy finansowo radzą sobie dużo lepiej niż osoby z tytułem magistra?
Tytuł magistra z pewnością nie jest tak istotny jak 35 lat temu. Wtedy polski rynek pracy zmieniał się tak intensywnie, że pracodawcy woleli kogoś po studiach, niż bez, nawet z całkiem innej dziedziny, bo kształcenie zupełnie nie odpowiadało potrzebom dynamicznego rynku, ale tytuł magistra pokazywał, że a) możesz się nauczyć, b) cokolwiek przetarłeś się w świecie. Dziś jest inaczej. Rynek okrzepl i potrzebuje bardzo konkretnych fachowców. Firmy już nie muszą tracić czasu i energii na naukę zawodu, taniej poszukać kogoś, kto wcześniej się nauczył- np. tego informatyka z doświadczeniem. I mniej pstrza na formalne wykształcenie, a bardziej na realne kompetencje. Nie jaką szkołę skończyłeś ale gdzie i przy czym pracowałeś? Co umiesz robić?
Tak. Już nie mówiąc o tym, że dobrzy hydraulicy czy hydraulicy są na wagę złota 🙂