„Zemsta karalucha”: niegrzeczna, pomysłowa i… idealna na wspólne wieczory

Książki Justyny Bednarek to u nas zawsze strzał w dziesiątkę – nawet jeśli Ośmioletnia od fabuły woli atlasy, leksykony i baśnie. Kiedy pojawiła się „Zemsta karalucha”, nie było wątpliwości: bierzemy!

Zaczęło się od „Kur z grubej rury”. Potem „Smopsy”. „Maryjki”. „Kuny”. Oczywiście, że wszystkie części „Skarpetek” też mamy i wracamy… Ale „Zemstę karalucha” czytało się nam wyjątkowo.

Zemsta karalucha na dobranoc? Tak, ale…

Czytamy, odkąd Młoda pojawiła się na świecie. Taki rytuał. W przypadku Zemsty warto jednak nadmienić, że jest to opowieść, która może aktywizować. No, zamiast odprowadzać miękko za rączkę w krainę snu. Albo wybuchy śmiechu, albo „O nie, to jest za mocne, hahaha”, albo chęć czytania na głosy (Młode wszystko to, co większą czcionką). Do tego próby zgadywania czemu tak i co to będzie…

W dodatku budzi marzenia o tym, by też umieć konstruować takie magiczne urządzenia… To już nie jest czapka niewidka znana z baśni nam, starym. Tutaj to inwyzybilator! I zapewniam, że to nie jedyne urządzenie magiczne, które by się chciało mieć na stanie.

Zemsta: niegrzeczna i pomysłowa

Mimo ośmiu lat, Dzieciak już wie, że poprawność polityczna może być niebezpieczna. I bardzo się boi, że jak surowi rodzice (tacy wiecie, nie dla swoich dzieci, tylko dla innych rodziców) zgłoszą do sądu rozmaite dowody na to, że „Zemsta” jest niepoprawna… No bo jak z dzieciakami mieszkać w autobusie? Niby jakaś rodzina z Wielkiej Brytanii właśnie tak zrobiła, ale tu mamy Polskę.

Albo jak można dopuścić, żeby niemowlę przypadkiem najadło się płynu napędowego do spidyzatora (groch dla niemowlęcia!).

Albo jak pomniejszać (dosłownie, petizatorem) ojca, który przecież głową rodziny polskiej powinien być (nawet jeśli to matka wszystko ogarnia).

Błagam, nie róbcie nic, co mogłoby nie dopuścić do publikacji dalszych losów Wieczorków. Spójrzcie: mamy tu wielodzietną rodzinę (tradycja!). Psa, kota, chomika i świerszcza. Złego policjanta, który staje się dobrym policjantem. Skarb. I wiele, wiele rzeczy, które w dobrym świecie są bardzo potrzebne (i nie chodzi o karaluchy).

Dlaczego warto przeczytać „Zemstę karalucha”? Bo:

– rozśmieszy dzieci i dorosłych,
– daje pretekst do rozmów o tym, co wolno, a co wypada,
– zawiera słowa takie jak spidyzator, petizator i wiele, wiele innych, które łączą marzenia z nauką,
– pokazuje rodzinę, która mimo chaosu – trzyma się razem (i to jest ich cel).

Wieczorkowie podbili nasze serca, a Zemsta karalucha stała się jedną z tych książek, do których wraca się nie tylko po bajkę, ale po frajdę z bycia razem.

I naprawdę – oby nikt nie zgłosił tej książki do Opieki Społecznej. Świat bez Wieczorków byłby… zbyt poprawny.

Aproposki: