Zaklinacz koni: najpiękniejsza książka o zdradzie (klasyka zamiast Poradnika)

„Zaklinacz koni” to nie jest książka tylko dla koniarzy. To książka, która może poruszyć serce każdego. Dlaczego umieściłam ją w cyklu Klasyka zamiast poradnika, choć ma „tylko” 30 lat? Przez parę złotych orłów. Letnie pastwiska. Opis najczystszego deszczu. Siły. I zdrady. Oraz dlatego, że dziś nikt już nie umie pisać tak, jak Nicholas Evans.

Tę książkę miałam przeczytać już dawno, dawno temu. Ale widocznie miałam przeczytać ją teraz. To jedna z tych, po lekturze których trudno napisać cokolwiek, wiedząc, że nie umie się pisać jak ich autorzy. Który odszedł 9 sierpnia 2022 roku (zaraz rocznica). A jednak jego opowieść, jaka może być zdrada – żyje. Nawet jeśli nie w realu i sieci, to przynajmniej w tej książce.

Z Evansem przegra (na słowa i nie tylko) każdy współczesny pisacz, kto z pomocą AI snuje kategoryczne posty o zdradzie na Fb. A pisząc o nabieraniu sił – przegra każda pisaczka, sącząca banały o gorącej kawie, ciepłym kocyku i tym, że to prawdziwy mężczyzna powinien zapłacić za jej sałatkę.

Jeśli chcemy przeczytać coś, co jest o prawdziwej sile, to Zaklinacz będzie w sam raz.

***

Zaklinacz koni: książka o miłości, do koni też

Jakich rozpustnych kłamców czyni z nas miłość, pomyślała.
Jakimi mrocznymi i pogmatwanymi ścieżkami, każe nam stąpać.

O czym jest Zaklinacz koni? To książka o miłości. Do męża, do żony. Do pracy, do kariery. Do mężczyzny zupełnie innego niż mąż. Do córki. I do syna. Do koni.

Tom Brooker – tytułowy bohater (choć wcale nie główny) to facet, który zna się na koniach. Nie umie czarować – wykorzystuje po prostu swoją ogromną wiedzę na temat końskiej natury. Często z goryczą. Wiedząc, że wśród wielu tzw. koniarzy i tak panuje nieuleczalna niemożność zrozumienia koni i brak cierpliwości.

Annie to znakomita redaktorka (do pewnego momentu – pracoholiczka) i jednocześnie mama Grace, dziewczynki, która miała poważny wypadek na koniu. Jest jeszcze Robert, ponadprzeciętnie inteligentny pan – mąż Annie i tata Grace.

I Pielgrzym. Koń Grace, który cudem przeżył wypadek i miesiące po wypadku.

Bohaterów jest oczywiście więcej. To ciekawe – że nawet jeśli chodzi o tych drugoplanowych, budzą sympatię albo drażnią. Chcielibyśmy, aby tacy ludzie pojawili się na naszej drodze albo broń Boże…

Czy i dlaczego Zaklinacz koni to (nie)aktualna książka

Łel, to nie jest podręcznik dla osoby, która chce być czarodziejem od koni. Z tym darem człowiek się rodzi, a po drugie – nie da się tego nauczyć z żadnej książki. Tu liczy się: wspomniany dar i lata doświadczeń, które jednocześnie nie rzuciły w toń rutyny. Nie spodoba się nikomu, kto wierzy w to, że może osiągnąć wszystko, czego pragnie – w dzień, w którym sobie to coś wymarzył. Ani nawet w tydzień czy w rok.

Zaklinacz nie spodoba się też nikomu, kto ma pewność, że ma nad życiem pełną kontrolę. I że w związku z tym, nie dosięgnie go w życiu żaden poważny kryzys czy zmiana, jak np.

  • poważny wypadek dziecka,
  • utrata wysokiej pozycji zawodowej,
  • fascynujący mężczyzna, fascynująca kobieta,
  • śmierć przyjaciółki,
  • wypadek podczas konnej wyprawy w teren czy wypadek za kierownicą,
  • obnażenie prawdy, że nigdy nie powinien zbliżać się do koni, a już na pewno nie prowadzić stajni.

Uwaga, może obudzić tęsknotę za czasami, kiedy deszcz nadawał się do picia:

Wzruszył ramionami i uśmiechnął się, ona zaś wystawiła rękę ze szklanką w zimną noc. Ukłucia deszczu w gołe przedramię były dotkliwe, niemal bolesne. Jego szum wyłączył wszystko, poza ich dwojgiem. I podczas, gdy szklanka się napełniała, nie spuszczali z siebie oczu połączeni chwilą. […]

Aninie poczęstowała najpierw jego, lecz tylko pokręcił głową i dalej się w nią wpatrywał. Pijąc, odwzajemniała jego spojrzenie sponad krawędzi szklanki. Woda zaś smakowała chłodno i czysto i tak, jakby była z niczego, aż Annie zachciało się płakać.