Kiedyś bałam się krwi. Nie metaforycznie – naprawdę. Każde, nawet najmniejsze skaleczenie kończyło się u mnie spektakularnym omdleniem. Aż pojawiła się Sonata. Nie jako terapeutka. Jako koń. Ale – jak się okazało – skuteczna jak najlepszy psycholog specjalizujący się w ekspozycjach.
Sonata nie wiedziała, że robi mi ekspozycję – ale robiła.
Po kawałku. Po kawałeczku.

Dzień po kowalu – rysa na nadgarstku przy podnoszeniu kopyta.
Skaleczenia po zębach, bo na widok smaczków na dłoni Sonata nie zawsze zachowuje się jak lady.
No i hit sezonu: dwa nadepnięcia na tego samego małego palca, z dwudniową przerwą – uroczo wybitego i fioletowego. Co prawda uraz bezkrwawy, ale z bólu słabo mi się robiło.
Za drugim razem skubała trawkę, a ja z koleżanką ją… ile sił spychałyśmy ją z mojej nogi.
Dla Sonaty: luzik, piknik.
Dla mnie: test z uważności, odporności i… głębokiego oddychania przez ból.
I nie wiem kiedy dokładnie to się stało.
Ale niedawno skaleczyłam się nożem, krojąc coś w kuchni.
Odruchowo ruszyłam do sypialni „żeby zemdleć w godnych warunkach” – i po drodze… zorientowałam się, że nie jest mi słabo.
Zatrzymałam się. Spojrzałam na krew. Oddychałam. I… poszłam po plaster.
Nie jestem twardzielką.
Nie jestem nieczuła.
Po prostu – moje ciało wie już, że rysa to nie koniec świata.
Nauczyła mnie tego Sonata.
Udzielając lekcji odporności. I bliskości.
W tym przypadku koń okazał się ekspertem w odczulaniu (przyzwyczajaniu do „strachów”) człowieka, choć zwykle dzieje się to na odwrót. Jestem gotowa na Sonatowe:
„Krew ci leci, boli… Ale jesteś tu dalej ze mną. Żyjesz, nie odpływasz.”
Tematy do rozmowy (z kimś lub samą sobą):
- Czy są rany, których się już nie boję — i kiedy przestałam się ich bać?
- Kto (albo co) nieświadomie mnie „hartuje”?
- Czy pozwalam sobie na kontakt, który może zostawić ślad? Czy unikam bliskości, bo może być niewygodna? A może wiem, że czasem warto dać się „nadepnąć”?
- Jakie ślady po relacjach noszę — i które z nich paradoksalnie mnie umocniły?
- Czy jestem już tą wersją siebie, która nie mdleje/odpływa/odlatuje/ucieka/słabnie przy pierwszym problemie? A jeśli nie — co by ją we mnie mogło obudzić?
Najnowsze komentarze